[b]Kiedy dowiedział się pan o katastrofie prezydenckiego samolotu?
Jerzy Dudek:[/b] Pewnie jak wszyscy, w sobotę rano, z telewizji, tylko ja w domu w Madrycie. Nie mogłem uwierzyć. Musiałem jednak jechać na stadion, gdzie o godzinie 11 mieliśmy lekki trening. Zawsze tak się u nas dzieje w dniu meczu. Pierwszy złożył mi wyrazy współczucia Christoph Metzelder, po nim inni koledzy z drużyny. Przyszli prezydent Realu Florentino Perez i dyrektor sportowy Jorge Valdano. Oni dwaj złożyli mi oficjalnie kondolencje w imieniu klubu, mówiąc, że w dniu niewyobrażalnej tragedii ze mną i z Polakami są wszyscy kibice Realu. To naprawdę było bardzo szczere i wzruszające.
[b] Od kogo wyszła inicjatywa minuty ciszy przed meczem z Barceloną i włożenia przez piłkarzy Realu czarnych opasek na rękawy? [/b]
Ode mnie, ale można powiedzieć, że wyraźnie w rozmowie z prezesem wyczuwałem jego chęć wykonania jakiegoś gestu wobec Polski. To, co się stało, jest czymś absolutnie wyjątkowym. W Realu wszystko jest zaprogramowane co do minuty, nie ma czasu na jakieś nieprzewidziane wcześniej gesty i demonstracje. Tutaj wszystko działa według ściśle określonego planu. A tym bardziej przed meczem z Barceloną, który ogląda miliard ludzi na całym świecie.
[b] Pamięta pan takie sytuacje w Madrycie? [/b]