Afryka w swojskim sosie

Kapsztad. W mieście zepchniętym na peryferie mundialu egzotyczny turniej zapakowany jest w papierek

Publikacja: 10.06.2010 02:19

Tak na murach zachęca się do oglądania mistrzostw (fot: Carlos Barria)

Tak na murach zachęca się do oglądania mistrzostw (fot: Carlos Barria)

Foto: Reuters

Atmosfery mundialu nie czuje się tu tak jak w Johannesburgu. Miasto przypomina pustawą zimą Marsylię lub Niceę. Właściciele restauracji mówią, że gości nie ma więcej niż zwykle o tej porze roku, bo FIFA złośliwie przydzieliła im słabe mecze.

Organizatorzy – mimo że Kapsztad jest najchętniej przez turystów odwiedzanym miejscem w całym kraju – oddalili go od centrum wydarzeń na tyle, że mundial przyniesie tu straty. W promieniu 350 kilometrów nie zamieszkała żadna drużyna i miasto niechcący zepchnięto na peryferia, choć przecież zostanie tu rozegrany nawet półfinał.

W hotelach są wolne miejsca w niższych cenach niż pół roku czy trzy miesiące temu, bilety samolotowe potaniały, bo okazało się, że kibice wcale nie mają ochoty realizować misji FIFA i wprowadzać w atmosferę piłkarskiego święta całego kraju. Siedzą blisko Johannesburga, bo tam rozrywkę mają zagwarantowaną na co dzień, a nie od święta.

Kapsztad też jako jedyny realizuje czarną wizję mundialu zimowego, bo chociaż wczoraj świeciło słońce, deszcz będzie padał niemal przez cały czerwiec, temperatura nie przekroczy 16 stopni, a wiatr może przeszkadzać nie tylko kibicom spacerującym po mieście, ale także piłkarzom.

Na tych, którzy zdecydowali się jednak przylecieć na zachodnie wybrzeże, czekają mistrzostwa w innym smaku – z antylopą i carpaccio z krokodyla w menu, ale też sałatką grecką, foie gras i hiszpańskimi tapasami. Kiedy tylko przejedzie się kilkanaście kilometrów wzdłuż leżącej na drodze z lotniska dzielnicy nędzy, której mimo prób nie udało się na czas mundialu wysiedlić, Kapsztad okazuje się najpiękniejszym miastem mistrzostw, a jednocześnie najbardziej europejskim.

Waterfront – stary bulwar uratowany z ruiny ponad 20 lat temu, przyjmuje teraz warte kilka milionów dolarów jachty i wygląda jak zatoka na południu Francji. Czarnoskórzy tu tylko pracują, za stolikami w restauracjach siedzą biali, oni też wydają tysiące randów w pobliskich drogich sklepach.

Nie ma tu wielkiego biznesu, tu tylko trwoni się fortuny na przyjemności. Wszystkiego pilnuje tak dużo patroli policji, ile trudno spotkać w Johannesburgu przez tydzień. – Gdy na paryskich przedmieściach palono samochody, to w Warszawie nie było zamieszek, prawda? Kapsztad od Johannesburga dzieli tyle samo kilometrów – mówi Polak, który prowadzi tu swój luksusowy hotel.

Kibiców na ulicach nie widać, a jednak sprzedano wszystkie 68 tysięcy biletów. Mieszkańców Kapsztadu na nie stać, ale na trybunach trudno spodziewać się afrykańskiej fiesty, może być jak na Realu Madryt – ludzie czasem poklaszczą jak w teatrze.

Green Point Stadium wybudowano tak, że razem z symbolem miasta – wznoszącą się na ponad tysiąc metrów Górą Stołową, robi wielkie wrażenie.

Z drugiej strony kilkaset metrów dzieli go do Oceanu Atlantyckiego. Do Indyjskiego jest kilkadziesiąt kilometrów. Podobny w wyglądzie obiekt, niemal kopię, buduje się teraz w Warszawie na brzegu Wisły – projekt Stadionu Narodowego na Euro 2012 oparto na kapsztadzkim.

Dzisiaj do miasta przylecą reprezentacje Urugwaju i Francji, żeby potrenować wreszcie na głównej płycie stadionu przed jutrzejszym wieczornym meczem. Francuzi mieszkają w Knysnie, w połowie drogi do Port Elizabeth – tam, gdzie nie mają zasięgu telefony komórkowe i gdzie chciało się pojechać tylko francuskim dziennikarzom. Urugwajczycy przylecą z Bloemfontein.

[i]Prosto z RPA Michał Kołodziejczyk i Paweł Wilkowicz[/i]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora[mail=m.kolodziejczyk@rp.pl]m.kolodziejczyk@rp.pl[/mail][/i]

Atmosfery mundialu nie czuje się tu tak jak w Johannesburgu. Miasto przypomina pustawą zimą Marsylię lub Niceę. Właściciele restauracji mówią, że gości nie ma więcej niż zwykle o tej porze roku, bo FIFA złośliwie przydzieliła im słabe mecze.

Organizatorzy – mimo że Kapsztad jest najchętniej przez turystów odwiedzanym miejscem w całym kraju – oddalili go od centrum wydarzeń na tyle, że mundial przyniesie tu straty. W promieniu 350 kilometrów nie zamieszkała żadna drużyna i miasto niechcący zepchnięto na peryferia, choć przecież zostanie tu rozegrany nawet półfinał.

Pozostało 83% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!