- Można powiedzieć wszystko, ale nie to, że nasi piłkarze mają serce. Są bezlitośni, zrobili z nas pośmiewisko całego świata - mówił podczas przegranego 1:2 meczu z RPA komentator francuskiej telewizji.
Francuzi wracają do kraju po zajęciu ostatniego miejsca w grupie, z jednym punktem i jednym golem. „Le Figaro” pisze, że codziennie wydawało się, że piłkarze robią coś głupiego, po czym następnego dnia okazywało się, że to wczorajsze nie było aż tak złe.
Patrice Evra, kapitan drużyny w dwóch pierwszych meczach, kilka godzin po odpadnięciu z mundialu zapowiedział konferencję prasową w Paryżu. Chce opowiedzieć wszystko, co działo się na zgrupowaniu w Knyśnie. Twierdzi, że chciał to zrobić jeszcze przed meczem z RPA, ale nie zgodził się na to trener. Zapowiedział też, że zawodnicy nie wezmą nawet centa z pieniędzy, jakie mieli zarobić na mistrzostwach. Oczywiście nie dostaną żadnej premii, a przed wyjazdem ustalili z federacją, że podzielą się pięcioma milionami euro od sponsorów. Ale nawet ten gest nie uratuje piłkarzy w oczach kibiców.
Przed turniejem Raymond Domenech zabrał opaskę kapitana Williamowi Gallasowi, w ostatnim meczu grupowym Francję prowadził już rezerwowy - Alou Diarra. Evra po meczu zdążył powiedzieć, że nie było żadnego ważnego powodu, by nie dać mu szans na grę. Francuska prasa napisała, że Evrze pomyliła się rola kapitana drużyny z rolą przywódcy gangu. Po wyrzuceniu z kadry Nicolasa Anelki, Evra stanął na czele buntu, pobił trenera od przygotowania fizycznego Roberta Duverne, którego podejrzewał o wynoszenie tajemnic szatni do prasy. Namówił też kolegów do zbojkotowania treningu, a dzień później, gdy dowiedział się, że od drużyny odwrócili się sponsorzy - wyprowadził kolegów w strojach, na których nie było już reklam. To nie z powodu kontuzji na ławce rezerwowych w ostatnim meczu usiadł też Eric Abidal. Francuska prasa pisze o bandzie trzech, czterech zawodników, którzy rozsadzili drużynę od środka w czasie turnieju.
To nie przypadek, że z pokolenia mistrzów świata 1998 do współczesnej piłki dopasowali się tylko ci, którzy wtedy siedzieli cicho: Laurent Blanc, - przejmie drużynę po Domenechu i Didier Deschamps - już teraz ma w CV prowadzenie wielkich europejskich klubów. Bixente Lizarazu zajął się pisaniem szyderczych komentarzy w „L'Equipe”, Fabien Barthez został w swojej ulubionej roli błazna, Zinedine Zidane pracuje dla Realu Madryt i swoimi wypowiedziami też nie poprawia atmosfery w reprezentacji. W czasie turnieju w RPA powiedział, że Domenech nie jest żadnym trenerem i zawodnicy powinni się zbuntować.