UEFA stworzyła platformę internetową do dystrybucji biletów. Na składanie zamówień fani mieli cały marzec. Jeden kibic mógł zgłosić się po cztery bilety na każdy wybrany przez siebie mecz. Nadzieją dla tych, którzy nie będą mieli szczęścia w kwietniowym losowaniu, są wspomnienia z poprzednich turniejów, gdzie Polaków było znacznie więcej, niż przewidywały limity. Graliśmy u siebie na mundialu w Niemczech i na Euro w Austrii, będziemy też w Polsce.
Z ogólnej puli około półtora miliona biletów 41 procent zostanie rozlosowanych 19 – 22 kwietnia, uprzywilejowani będą mieszkańcy miast gospodarzy, którym przypadnie po 2 tysiące biletów na mecz. W tym celu podczas aplikacji niezbędne było podanie kodu pocztowego.
Latem UEFA stworzy specjalną platformę zwrotu i sprzedaży biletów. Jeśli nagle okaże się, że ktoś ma bilet, ale nie może pójść na mecz, odda wejściówki organizatorom, a oni przyznają je kolejnej osobie wylosowanej przez komputer. Z czterech zamówionych biletów jeden musi być wykorzystany przez osobę, która dokonała zamówienia, ale za pozostałe trzy osoby i tak odpowiada zamawiający. To sposób UEFA na zminimalizowanie czarnego rynku. Jeśli ktoś odsprzeda bilet obcej osobie, a ta podczas meczu złamie regulamin, ewentualnymi kosztami obarczony zostanie ten, któremu początkowo przypisane było to miejsce.
Poza 600 tysiącami biletów rozlosowywanych przez UEFA 32 procent wejściówek trafi do federacji krajów, których drużyny rozgrywają mecz. O 16 polskich procentach zadecyduje więc PZPN. – Część biletów przeznaczymy dla kibiców, ale nie możemy też zapomnieć o sponsorach czy ludziach związanych z polską piłką od lat. Klubów piłkarskich jest 7 tysięcy, nie znajdziemy biletów dla całej futbolowej rodziny – tłumaczy Adam Olkowicz, dyrektor Euro 2012 w Polsce. Jak zdobyć wejściówkę z „polskiej" puli 16 procent, dowiemy się w grudniu, już po losowaniu grup.
Pozostałe bilety (27 procent) UEFA rozprowadzi według własnych potrzeb i uznania. Nie przyznano prawa sprzedaży żadnym pośrednikom, kupowanie wejściówek poza systemem UEFA lub PZPN to niemal pewność wydania pieniędzy na falsyfikat. Przewidziane jest także otwarcie kas w dniu meczu, ale szansa zdobycia tą drogą biletu na hitowe spotkania jest minimalna. Natomiast jeśli ktoś zechce obejrzeć inny mecz, nie powinien z tym mieć kłopotu, zwłaszcza w ostatniej rundzie grupowej, gdy będą grały drużyny pozbawione już szans na awans.