– Niczego jeszcze nie osiągnęliśmy. Poczuję ulgę dopiero, jeśli wygramy w sobotę we Wrocławiu i awansujemy do ćwierćfinału – mówił wczoraj Franciszek Smuda. Pierwszy raz wyglądał na rozluźnionego, rozmawiał z dziennikarzami, a później przez kilka minut rozdawał autografy dzieciom i dziękował kibicom za wsparcie. Gdy godzinę wcześniej wyszedł na boisko stadionu Polonii, pierwszy raz od dłuższego czasu powitały go brawa.
Piłkarze wyglądali, jakby znowu uwierzyli w siebie. Remis z Rosją nie poprawił radykalnie ich sytuacji w grupie, ale zadziałał na wyobraźnię. Jeśli są w stanie dobrze grać z tak silnym przeciwnikiem, nie powinni drżeć na widok Czechów. W drużynie panuje bojowy nastrój, piłkarze wydają się podbudowani, pewniejsi siebie. Wiedzą już jak na Euro smakują gole i punkty. Nie znają jeszcze tylko smaku zwycięstwa.
– Pora to zmienić, teraz nie ma już wyjścia. Czujemy się dużo lepiej niż po meczu z Grecją. Teraz przygotowujemy się na spotkanie z Czechami, mamy rozpracowanych rywali. Jeśli zagramy swoje, nie powinno się przydarzyć nic niemiłego – mówił „Rz" Robert Lewandowski.
Przed żadnym meczem na Euro Smuda nie miał w głowie tylu pytań o skład, co obecnie. Przede wszystkim nie wiadomo jeszcze czy do zdrowia dojdą trzej kontuzjowani zawodnicy – Dariusz Dudka, Eugen Polanski i Damien Perquis. Jeśli zabrakłoby ich wszystkich, rozsypałby się skład, trener musiałby budować wszystko od początku.
– Dudka, Polanski i Perquis przeszli w środę badania w szpitalu. Wyniki nie były złe, ale sztab medyczny szansę występu każdego z nich w meczu z Czechami ocenia na 50 procent – mówił Tomasz Rząsa, dyrektor reprezentacji.