Rz: Choć futbol, szczególnie w Polsce, kojarzony jest z rozrywką plebejską, to kibice zawsze reprezentowali cały przekrój społeczny. Dziś podziały kibicowskie pokrywają się z podziałami geograficznymi. Co dawniej kierowało ludźmi w wyborze klubu, któremu kibicowali?
Robert Gawkowski: Większość ludzi, tak jak i teraz, kibicowało klubom największym. Ale silny był nurt kibicowania klubom mocno upolitycznionym. W II RP zdecydowana większość partii miała swoje przybudówki młodzieżowo-sportowe. W niższych ligach większość zespołów podlegała pod jakąś organizację ideologiczną.
To był prosty podział na kluby lewicowe i prawicowe?
Lewica była mocno podzielona. Te podziały świetnie widać w przedwojennej sportowej Warszawie. Zespoły takie jak Świt, Przedświt, Jawor, Ursus, Kordjan, Robur czy Grochów, należały do federacji lewicowych klubów związanych z Rajmundem Jaworowskim, współpracownikiem Józefa Piłsudskiego. Z drugiej strony były kluby socjalistyczne wrogie sanacji. Na czele federacji tych klubów stał sam Kazimierz Pużak. Podobne podziały były w kręgu lewicy żydowskiej. Klub mocno lewicowego Bundu – Jutrznia ostro rywalizował z Gwiazdą, bo ta była sportowym ramieniem socjalistycznego Poalej-Syjon Lewica.
Między tymi klubami były silne konflikty?