Nie da się ukryć, że ten wynik to blamaż. Jeden z faworytów mundialu daje sobie strzelić bramkę zespołowi, który znany jest z tego, że w eliminacjach ważnych turniejów dostarcza punkty innym zespołom. We Włoszech rezultat 1:1 wzbudził co najmniej niepokój. Kibice zastanawiają się, czy drużyna, która nie potrafi poradzić sobie z Luksemburgiem, będzie w stanie walczyć z Anglią czy Urugwajem.
Kibicowskie obawy nie są w stanie zmącić spokoju selekcjonera włoskiej kadry. Cesare Prandelli uważa, że lepiej popełnić błąd teraz niż za tydzień w Brazylii.
- Oczywiście pomyliliśmy się przy rzucie rożnym dla Luksemburga. Oni to wykorzystali. Ale przecież muszę przetestować pewne ustawienia i rozwiązania taktyczne, które do tej pory ćwiczyliśmy tylko na treningach. To było coś, co musieliśmy zrobić i nie uważam tego za porażkę – mówił Prandelli w rozmowie z portalem internetowym włoskiej federacji piłkarskiej.
Jedną z nowości, którą chciał wypróbować szkoleniowiec, było połączenie młodości z doświadczeniem w środku pola. Marco Verratti i Andrea Pirlo mieli wspólnie konstruować akcje ofensywne zespołu. Eksperyment chyba można uznać za średnio udany. Włosi dzięki tej dwójce rozgrywających nie strzelili Luksemburgowi oszałamiającej ilości bramek. Poza tym widoczny jest brak kontuzjowanego Riccardo Montolivo. Obrona wicemistrzów Europy bez swojego kapitana wydaje się być trochę pogubiona.
Pierwszy mecz na mistrzostwach świata Włosi zagrają 14 czerwca (sobota) z Anglikami. W grupie D zmierzą się jeszcze z Urugwajem i Kostaryką. O awans do fazy pucharowej będzie bardzo trudno, ale Prandelli nie traci wiary.