Chcemy ciekawiej i zdrowiej spędzać czas wolny, szukamy dobrych relacji z innymi, chcemy przynależeć i utożsamiać się z szerszą wspólnotą i zapuścić korzenie. Jesteśmy społeczeństwem „w drodze", które po okresie „urządzania się" i zachłyśnięcia konsumpcją zaczyna szukać czegoś więcej. Odkrywamy przy tej okazji, że przestrzeń miast ma znaczenie i myślimy o niej w kontekście samorealizacji i rozwoju pasji.
Otoczenie ma duży wpływ na jakość naszego życia – od samopoczucia, aż po możliwości rozwoju. Bliskość parków i ogrodów sprawia, że jesteśmy zdrowsi. W przyjaznej przestrzeni publicznej łatwiej wchodzimy w relacje z innymi. Przestrzeń stanowi też dla nas inspirację i pole eksperymentowania. To w niej kształtuje się nasza ciekawość i związana z nią kreatywność, ale też tu uczymy się w praktyce życia społecznego. To dzięki przebywaniu z innymi ludźmi, często pochodzącymi z różnych światów społecznych, uczymy się empatii i wrażliwości społecznej – otwartości na tego „drugiego". Charakter przestrzeni nie jest więc tylko odzwierciedleniem tego kim jesteśmy, ale też kształtuje nas samych, mając wpływ na pracę naszego mózgu.
Sposób organizacji przestrzeni miejskiej ma też znaczenie dla rozwoju – społecznego i gospodarczego. Dziś, jak nigdy wcześniej, postęp i rozwój cywilizacyjny zależy od intensywności naszych wzajemnych kontaktów. A ta właśnie zależy od organizacji przestrzeni. To przyjazne otoczenie wspiera z jednej strony „przełom innowacyjny" w gospodarce, z drugiej zaś – odradzanie się wspólnot obywatelskich. Choć coraz częściej kontaktujemy się w świecie wirtualnym, to jesteśmy jednocześnie świadkami renesansu fizycznego spotkania. Elektroniczna komunikacja bowiem nie zastąpi nigdy bycia razem tu i teraz. Stworzenie prawdziwej, głęboko ludzkiej relacji jest możliwe jedynie przy kontakcie twarzą w twarz. A do rozwoju potrzeba tego, co sprzyja ciągłym, swobodnym spotkaniom ludzi o różnych zainteresowaniach, profesjach i doświadczeniach. Już wiemy, że w Polakach tkwi olbrzymi, lecz nie do końca wykorzystany potencjał. Jesteśmy przedsiębiorczy, kreatywni, mobilni, dobrze wykształceni, pracowici. Zaprzęgnięcie jednak naszego potencjału do rozwoju szerszych wspólnot blokuje nasza „polska forma" – sposób, w jaki się ze sobą komunikujemy, jak się do siebie odnosimy, jak ze sobą współpracujemy. To jest ciągle ta Norwidowska myśl, byśmy byli nie tylko narodem, ale i społeczeństwem, które potrafi myśleć i działać nie tylko indywidualnie, ale i zbiorowo
Innowacyjność gospodarcza i społeczna wiąże się bowiem nie tylko z naszą indywidualną kreatywnością, lecz coraz częściej wynika ze współpracy ludzi o różnych kompetencjach. A dla tej współpracy kluczowe znaczenie mają często szczegóły, na które nie zwracamy uwagi, np.: bliskie usytuowanie parków naukowo-technologicznych i uniwersyteckich kampusów; odległość od restauracji i kawiarni czyli bliskość miejsc, w których w nieformalnej atmosferze tworzy się twórczy ferment. Czy skamandryci rozwinęliby swój unikalny styl, gdyby nie spotkania w Małej Ziemiańskiej? Czy szkoła lwowska wniosłaby wkład do światowej matematyki, gdyby nie dyskusje w kawiarni Szkockiej?
Przestrzeń publiczna stanowi też fundament dla odradzania się lokalnych wspólnot obywatelskich. Coraz częściej mieszkańcy zaczynają rozumieć jej wagę. I to skłania ich do zaangażowania się w działania na jej rzecz – począwszy od złożenia do budżetu obywatelskiego propozycji uporządkowania lokalnego skwerku czy budowy placu zabaw dla dzieci, aż do protestu przeciwko planowanej inwestycji; szczególnie tych, które przestrzeń publiczną zamieniają w prywatną. Można więc powiedzieć, że przestrzeń aktywizuje i jednocześnie skłania do obywatelskiej współpracy. Stanowi bowiem najbardziej namacalne dobro wspólne.