Bartosz Klimas
19 kwietnia 2005 roku łódzki performer Cezary Bodzianowski pojawił się pod skocznią na warszawskiej skarpie. W jasnym płaszczu, z ciemną teczką i nartami pod pachą. Wdrapał się na rozbieg, zrzucił z niego narty, z którymi pojechał następnie do galerii Zachęta. Tak wyglądał ostatni skok z mokotowskiego rozbiegu – kilka lat później konstrukcja została rozebrana. Dobiegła końca historia, która rozpoczęła się pół wieku wcześniej.
Budowa skoczni przy ulicy Czerniowieckiej ruszyła w 1955 roku. Z początku pośpiech był szalony – miała być gotowa na sierpniowy V Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów i stać się kolejną z atrakcji, obok dopiero co powstałych: Pałacu Kultury i Stadionu Dziesięciolecia. Jednak kiedy okazało się, że nie ma szans na ukończenie roboty na czas, jej tempo gwałtownie spadło.
Budowa „ciągnęła się latami przy zaniżonych skandalicznie kosztorysach. Każdy bał się jej dotknąć, wietrząc wcześniej czy później prokuratorską interwencję" – komentowali po latach członkowie Warszawskiego Klubu Narciarskiego, autorzy opracowania „50 lat narciarstwa warszawskiego 1923–1973".
Dodatkowo wystąpiły problemy natury geologicznej, w efekcie obiekt oddano do użytku dopiero we wrześniu 1959 roku. Uroczyste otwarcie uświetnił konkurs z udziałem kadry narodowej. Skakał m.in. Zdzisław Hryniewiecki, ówczesny mistrz Polski (to był jeden z jego ostatnich występów – kilka miesięcy później upadek na skoczni w Wiśle przerwał jego krótką karierę, resztę życia spędził na wózku). Jeżeli więc kiedykolwiek skoki w Warszawie miał oglądać komplet 7 tysięcy widzów, to chyba właśnie wtedy.