Reklama

Unieważnić przetarg na caracale

O śmigłowcach dla armii mówi szef Lotniczej „Solidarności" Roman Jakim

Aktualizacja: 27.01.2016 16:51 Publikacja: 26.01.2016 17:49

Unieważnić przetarg na caracale

Foto: materiały prasowe

Rzeczpospolita: Sekcja Lotnicza NSZZ „S" wysłała do MON, prezydenta i pani premier stanowisko wyrażające zaniepokojenie w sprawie zakupu śmigłowców wielozada- niowych dla polskiej armii. Skąd to zaniepokojenie?

Roman Jakim, przewodniczący Sekcji Lotniczej NSZZ „Solidarność": Cała procedura kupna śmigłowców tak naprawdę trwa od początku 2012 roku i do dziś jest nierozstrzygnięta. Ludzie, którzy obecnie zarządzają MON, to osoby, do których „Solidarność" ma zaufanie. Ci ludzie wspierali nas podczas rządów ekipy, która nie chciała dopuścić do wygranej w przetargu przedsiębiorstw produkujących śmigłowce w Polsce. Tamten przetarg był naszym zdaniem po prostu nieuczciwy, trzeba go unieważnić.

Natomiast dzisiaj wydaje nam się, że trochę długo to trwa, minęły dwa miesiące rządów nowego gabinetu. Nie wiem co prawda, czy minister Macierewicz zweryfikował już wszystkie dokumenty, które otrzymał w spadku po ministrze Siemoniaku.

Stanowisko „S" wobec przetargu to nowa jakość, do tej pory związek popierał działania PiS. To zapowiedź bardziej krytycznej postawy związkowców zbrojeniówki?

Oczekujemy jakiegoś odniesienia się do naszego stanowiska. Przecież po naszej stronie byli wszyscy podczas kampanii wyborczej, także obecny pan prezydent i pani premier. Składali deklaracje, że po wygranej będą się starali, by przetarg został unieważniony i zakłady w Mielcu i Świdniku zostały dopuszczone do procedury.

Reklama
Reklama

Wierzę w to, że tamte deklaracje zostaną dotrzymane, wierzę w ich uczciwość i troskę o Polskę oraz jej bezpieczeństwo. Pilnowanie obietnic i patrzenie na ręce to zwykła rola związków zawodowych.

Po decyzji poprzedniego MON o wyborze zaoferowanych przez Airbus caracali „Solidarność" protestowała. Dlaczego?

Z kilku powodów. Po pierwsze – to decyzja polityczna, wynikająca z geopolityki. Po drugie – uważamy, że jest to decyzja zła ze względów ekonomicznych. Został wybrany najdroższy śmigłowiec, zarówno przy kupnie, jak i w trakcie późniejszej eksploatacji.

Najpierw miało być 70 caracali, ale były tak drogie, że zdecydowano się tylko na 50. To zmniejsza nasze możliwości obronne, a przy okazji nasze pieniądze budżetowe i tak trafią do budżetu Francji, a więc nigdy do nas nie wrócą.

Po trzecie – są względy społeczne. Pojawiło się zagrożenie dla miejsc pracy zarówno w Świdniku, jak i w Mielcu. Uważamy też, że Airbus Helicopters, producent caracali, oszukał Polaków.

Oszukał? Przecież jeszcze nie ma decyzji dotyczącej caracali.

Reklama
Reklama

Ale, o czym mało się pamięta, dostarczył śmigłowce dla Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Był obiecany offset i miejsca pracy w Polsce. Nie powstało ani jedno. Dlatego dzisiejsze obietnice koncernu są dla nas niewiarygodne. Zresztą na przykład w Łodzi nie trzeba tworzyć aż tysiąca miejsc pracy na produkcję 50 caracali. A taką liczbę miejsc pracy deklaruje Airbus. Kosztem Mielca i Świdnika.

Ale, przynajmniej w deklaracjach, Airbus miał stworzyć nowe miejsca pracy właśnie w Łodzi i np. w Dęblinie. Co powiecie ludziom w tych miastach?

Ależ pozostali oferenci, tzn. Sikorsky oraz Agusta Westland, zadeklarowali, że w razie wyboru tych fabryk zagwarantują pracę w Łodzi ponad 200 pracownikom. I to przez 30 lat. A te firmy są tutaj od dawna i udowodniły, że nie kłamią, rozwijają swoje zakłady. Dlatego ja też pracownikom w Łodzi mogę powiedzieć, że kilkaset miejsc pracy powstanie na pewno. Natomiast nie daję wiary Airbusowi.

Jednak na dostawie śmigłowców dla Wojska Polskiego tak czy inaczej zarobią koncerny zagraniczne. Pan nie czuje dyskomfortu z powodu tej sytuacji?

Myśmy po 1990 roku marzyli o tym, żeby Polska była potentatem, jeżeli chodzi o przemysł obronny, lotniczy. Niestety, sytuacja ekonomiczna, sytuacja na rynkach sprawiła, że wszystko potoczyło się inaczej. Ważne jest zatem to, by na produktach amerykańskich czy europejskich zarabiali polscy pracownicy. W mojej ocenie ta sytuacja, którą mamy teraz w polskim przemyśle lotniczym, jest najlepsza z możliwych.

Dlaczego w ogóle związki zawodowe tak uważnie obserwują postępowanie przetargowe? Przecież to sprawa MON i wojska, jakie śmigłowce chcą kupić.

Reklama
Reklama

Przecież nie możemy odpuścić dokonań chociażby w postaci powstania Doliny Lotniczej. To jeden z najbardziej innowacyjnych klastrów przemysłowych w Polsce. Byłaby to prowokacja i nieszczęście, gdyby podjęto decyzje zagrażające jej rozwojowi. Strona rządowa, podobnie jak „Solidarność", jest odpowiedzialna za jej istnienie.

Wróćmy do caracali. Rozmowy offsetowe z Airbusem ciągle trwają.

Powtarzam: w tym cały problem. Jako strona społeczna nie mamy pełnej wiedzy, co się dzieje. Próbujemy się dowiedzieć, dlaczego to tak długo trwa. Mamy mnóstwo pytań od naszych pracowników, wywierają na nas presję, są zdeterminowani. Chcemy, aby na przykład minister Macierewicz zadeklarował: poczekajcie jeszcze miesiąc, będą decyzje. Ale takich zapowiedzi nie usłyszeliśmy. Nie chcemy jednak żadnej awantury.

Jeśli MON zdecyduje się jednak kupić caracale, co się będzie działo?

Przede wszystkim musielibyśmy wiedzieć, co jest powodem tego, że zapadła taka decyzja. Nasze załogi na pewno będą się domagały akcji protestacyjnych. Nie ukrywam, że byłaby to bardzo niezręczna sytuacja, gdyż wierzę w dobrą wolę obecnej władzy. Nie chcę nawet myśleć o tym, że zapadnie inna decyzja niż unieważnienie tego przetargu.

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama