Zaczęła mnie badać. Miała ze sobą aparat do KTG. W pewnym momencie kazała mi wyjść z wanny, bo stwierdziła, że serce dziecka trochę za słabo bije. Wykonywałam ćwiczenia na piłce. Przyszła moja mama. Bała się i chciała sprawdzić, czy wszystko jest w porządku, ale w końcu udało się ją odesłać do domu.
Gdy mi było niewygodnie w jakiejś pozycji, położna pytała: „A jak jest wygodnie?”. Gdy mówiłam, że np. na piłce, to szłam na piłkę, jak w innej pozycji, to ją zmieniałam.
[b]Nie było żadnego zagrożenia?[/b]
Zrobiłam jeden błąd. Za mało piłam. W szkole rodzenia powiedziano mi, że najlepiej nic nie jeść i nie pić, bo z pustym brzuchem łatwiej zrobić cesarskie cięcie. Przejęłam się tak, że trochę się odwodniłam. W pewnym momencie położna pobrała mi krew, bo wszystko długo trwało. Mąż pojechał z próbką do szpitala. Dostał wyniki i okazało się, że spokojnie mogę dalej rodzić. Położna cały czas powtarzała, że mogę robić wszystko, co mi pomaga. Dlatego wrzeszczałam tak, że ochrypłam na trzy dni.
[b]A jak było po porodzie?[/b]
Byłam bardzo zmęczona. Poród trwał 18 godzin. Położyłam się do łóżka, na obrazie wisiała kroplówka, a ja odpoczywałam. W szpitalu nikt nie czekałby na mnie 18 godzin. Tam jest normalne, że jak odchodzą wody płodowe i nie ma skurczy, to podaje się oksytocynę, żeby było szybciej.