Rzecznik rządu Tadeusza Mazowieckiego Małgorzata Niezabitowska będzie miała nowy proces lustracyjny - wynika z wczorajszego wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Na wyroku zaważyły wątpliwości, które w styczniu sąd pierwszej instancji (czyli nieistniejący już sąd lustracyjny) rozstrzygnął na korzyść Niezabitowskiej. -Jestem głęboko zdumiona - powiedziała po wyroku zaskoczona była dziennikarka "Tygodnika Solidarność".
Orzeczenie to skutek odwołania, jakie złożył pion lustracyjny IPN od styczniowego wyroku. - Nie da się wykluczyć, że Małgorzata Niezabitowska nie była agentem SB (TW "Nowak" - red.), i nie da się wykluczyć, że nim była, dlatego wątpliwości należy rozstrzygnąć na korzyść lustrowanego - stwierdził wtedy sąd.
W czwartek te wątpliwości punktował prokurator IPN Piotr Stawowy. Wytykał, że trzeba wyjaśnić np. skąd SB miała listę pracowników "Tygodnika Solidarność" sporządzoną przez Niezabitowską. Dziennikarka tłumaczyła, że zabrano jej ją podczas przeszukania na lotnisku. Prokurator w to wątpił. Pytał też o raporty ze spotkań z TW "Nowak" z okresu od połowy grudnia 1981 do połowy stycznia 1982. Obrona przekonywała, że mogły być spreparowane przez SB w celu ukrycia innych źródeł infiltracji, np. podsłuchów. -Nie mogą być z podsłuchów, bo były wtedy wyłączone telefony (był to okres stanu wojennego - red.) -odpowiadał prokurator Stawowy.
Sama Niezabitowska mówiła, że z oficerem SB spotkała się tylko raz, gdy zatrzymano ją 15 grudnia 1981 r. Podpisała wtedy tylko tzw. lojalkę nieszkodzenia PRL, protokół, oświadczenie o zachowaniu tajemnicy oraz kwit, że przyjdzie następnego dnia. Przekonywała, że TW "Nowak" to jednak nie ona, a w czasie, kiedy miała spotkać się z oficerem SB, fotografowała czołgi na ulicach. Mówiąc to, szlochała.
Sąd apelacyjny przychylił się jednak do odwołania IPN i nakazał powtórzyć proces. - Przedwcześnie rozstrzygnięto wątpliwości na korzyść lustrowanej. Ustalenia faktyczne w tej sprawie nie można uznać za prawidłowe - uzasadniała sędzia Barbara Lubańska-Mazurkiewicz. Podkreślała, że sąd może jeszcze przesłuchać kilku świadków, np. osobę, która ostrzegła Niezabitowską o zawartości jej teczki w IPN. Sąd ma też rozstrzygnąć, czy prawdę mówi dziennikarka, czy prowadzący ją oficer. Tym bardziej że Sąd Apelacyjny część zeznań esbeka uznał za spójne i konsekwentne.