Samolot od półtora miesiąca tkwi w Wiśle. W katastrofie zginął pilot Grzegorz Kudyba. Aby wyjaśnić przyczyny tragedii, Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych podległa Ministerstwu Transportu i prokuratura muszą zbadać wrak awionetki.
Płetwonurkowie dwukrotnie próbowali samolot wyciągnąć z Wisły. Za pierwszym razem się nie udało, za drugim ratownicy z legionowskiego WOPR zawrócili ze środka rzeki, bo okazało się, że nie dostaną zapłaty za akcję. Ministerstwo Transportu i PKBWL twierdzą, że nie mają pieniędzy. Rodzina i przyjaciele zebrali już kwotę potrzebną na wydobycie awionetki. Ale ministerstwo odmawia wszczęcia operacji, bo nie chce dopuścić do precedensu finansowania jej ze środków prywatnych.
– W takiej sytuacji powinien zapłacić ubezpieczyciel – twierdzi kierownik komunikacji społecznej w Regionalnym Zarządzie Gospodarki Wodnej Jerzy Nowak. – Pisaliśmy już w tej sprawie do PZU, bo samolot zagraża żegludze na Wiśle.
Tymczasem PZU dowodzi, że odszkodowanie może wypłacić, ale... po akcji. Katarzyna Otrębska z Centrum Likwidacji Szkód PZU przekonuje „Rz”: – Cessna miała wykupione aircasco. Odszkodowanie zostanie wypłacone, ale po oględzinach maszyny.
Nieoficjalnie wiemy, że odszkodowanie wyniesie 10 proc. wartości awionetki. Cessna kosztuje ok. 150 tys. zł.