W sobotę ok. 16.30 radni rozstawili stoły w bramie zegarowej na placu Zamkowym. Wystawili na nich własnoręcznie upichcone świąteczne łakocie.Poczęstunek miał się zacząć dopiero o godz. 17, ale kolejka „wygłodniałych” warszawiaków ustawiła się przy nich momentalnie i po dziesięciu minutach na stołach rajców nie było śladu po smakołykach.– Jak poczułam zapach i zobaczyłam tak piękne torty, od razu zrobiłam się głodna – śmiała się, stojąc w kolejce, Marta Nadolna.
Na bożonarodzeniowym kiermaszu warszawiacy kupowali świąteczne dekoracje na choinkę czy ciepłe góralskie kapcie. – Kupuję żonie na prezent, bo jej zawsze marzną stopy – argumentował swój wybór Andrzej Czarnecki.
O godz. 17.50 na 25-metrowej choince ustawionej przy Zamku rozbłysło 16,5 tysiąca światełek. Na scenie wystąpiły młodzieżowe chóry, ale gwiazdą wieczoru był Stachursky. – Przyszłam tu specjalnie dla niego. Marzę o jego autografie – przyznała 12-letnia Ola.
Ale nie wszyscy byli zadowoleni z imprezy. – Konferansjerzy się wygłupiali, ze sceny padały głupie komentarze. Żałosne – mówił Jacek Kot.Nie wszystkim podobała się też niedzielna feta na Nowym Świecie.
– Jedna buda z grzańcem, jedna z Mikołajem i Maleńczuk gadający coś na scenie. To ma być rozpoczęcie sezonu w europejskiej stolicy? – pytała jedna z warszawianek.