Załóżmy, że wybudowano dwa budynki według tego samego projektu – w obu są takie same mieszkania, o tym samym metrażu i w tym samym standardzie. Ale jeden stoi w Śródmieściu, a drugi – w Rembertowie. Ich cena może (i na pewno będzie) bardzo się różnić i nikt się nie zdziwi. To dla każdego oczywiste.
Najmniej dla kupujących liczy się marka dewelopera. Znacznie ważniejsze są: standard mieszkania, jego rozkład i bezpośrednia okolica. Wychodzi na to, że nie interesuje nas, kto dla nas buduje, ale jak.
Bardzo często bywa, że decydującym czynnikiem narzucającym wybór takiej, a nie innej lokalizacji, jest cena. Po prostu stać nas tylko na taką, a nie inną dzielnicę, i tyle... Potem jednak możemy usłyszeć np, że. najbardziej popularną dzielnicą jest Białołęka, bo ludzie kupują tam najwięcej mieszkań. A może ludzie kupują tam najwięcej mieszkań dlatego, że po pierwsze tam się najwięcej buduje, a po drugie – jest tanio. Bo gdyby nabywcy nie byli ograniczeni pod względem finansowym, wybraliby inną dzielnicę. Od lat z badań wynika, że najpopularniejszą dzielnicą jest Mokotów. Marzymy więc o Mokotowie, a kupujemy w Białołęce. To jeszcze jeden dowód, jak marzenia mijają się z rzeczywistością.