– On wygląda mi na Tytusa – mówi ośmioletni Piotrek, spoglądając z zadumą na najmłodszego mieszkańca jedynego w Warszawie oceanarium – kilkucentymetrowego rekina rafowego. Rekinek urodził się dwa tygodnie temu. – Teraz szukamy dla niego imienia – tłumaczy Marcin Nestorowicz, przewodnik w Blue City. Problem w tym, że jeszcze nikt nie zaglądał rekinowi pod płetwy i nie wiadomo, czy to samiec, czy samica.
– No dobrze, jeśli jest dziewczynką to może się nazywać Koda – stwierdza Piotrek, po czym razem ze swoim rówieśnikiem Wojtkiem pędzi w stronę akwariów z wielobarwnymi murenami.
– Wyglądają jak wielkie wstążki – mówi Wojtek, spoglądając z zachwytem na wijące się w wodzie drapieżniki. – Człowieka to chyba one nie obgryzają, co? – pyta Piotrek. Przewodnik przecząco kiwa głową: – Potrafiłyby zjeść nawet 10-letnie dziecko – mówi. – Z tobą też by sobie poradziły.
– Nie sądzę – mówi z pełną powagą chłopiec. – Polubiły mnie, bo jak otwieram usta, to one po mnie papugują.
– Patrz tu pływa Nemo – Wojtek przerywa dialog i biegnie w stronę drobnych ryb w pomarańczowe paski. – Super, wyglądają jak bohaterowie filmu rysunkowego – zachwycają się chłopcy.