Aferę rozpętał Jacek Karnowski. Zresztą w obliczu jego wcześniejszych działań i postawionych zarzutów podejrzewam, że organy ścigania interesowały się jego działalnością już wcześniej. Pewnie gdybym przystał wówczas na jego propozycję, to miałbym teraz obawy, czy to do mnie o 6 rano zapukają funkcjonariusze służb w ciemnych kominiarkach i wyciągną mnie z domu.
[b]Po wybuchu afery został pan wyrzucony z PO, publicznie nazwany donosicielem i agentem CBA. Było warto?[/b]
Złego człowieka z dyktafonem zrobiły ze mnie niektóre media. PO decyzję o wyrzuceniu mnie z partii podjęło na podstawie sfałszowanej decyzji konserwator zabytków, która miała dawać alibi Karnowskiemu. Zarzucono mi, że celowo zwlekałem z ujawnieniem prawdy. Jest to o tyle dziwne, że np. gdy Adam Michnik ujawnił taśmę z nagraną rozmową korupcyjną z Lwem Rywinem wiele miesięcy po całym zdarzeniu, to nie było to przedmiotem zmasowanej krytyki. Dziennikarze jednego z dzienników sugerowali, że jestem agentem CBA, nie płacę podatków i generalnie przedstawili mnie jako typa spod ciemnej gwiazdy. Dlatego też moja kancelaria już przygotowuje pozew w tej sprawie. Jestem uczciwym człowiekiem, nie mam też żadnych związków z CBA. Chociaż muszę powiedzieć, że po tym wszystkim powinienem żałować. Czułbym się bezpieczniej.
[b]Ktoś panu groził?[/b]
Groźby pozbawienia życia pojawiały się na forach internetowych. A tuż przed zatrzymaniem Jacka Karnowskiego miałem sygnały, że będzie próba zdyskredytowania mojej osoby. Zresztą od chwili ujawnienia afery szukano na mnie haków. Mieli to podobno robić ludzie z grupy biznesowo-towarzyskiej związanej z Jackiem Karnowskim. Dlatego, by uciąć wszelkie plotki, zamierzam w najbliższym czasie zwołać konferencję prasową. Przedstawię na niej powody, dla których musiałem czekać aż trzy miesiące z ujawnieniem nagrania. Opowiem o szczegółach moich rzekomo dziwnych interesów.
[b]Kogo jeszcze pan nagrał oprócz Karnowskiego?[/b]