Według naszych informacji pomysł, by to Włodzimierz Cimoszewicz został rekomendowany na sekretarza generalnego Rady Europy, był trzymany w ścisłej tajemnicy. Do ostatniej chwili – termin zgłaszania kandydatów przez rządy państw członkowskich mija dzisiaj – informacja na ten temat nie przedostała się do mediów.
Dlaczego? Być może dlatego, że nie zostanie to dobrze przyjęte przez działaczy PO. Konserwatywne skrzydło tej partii sarkało już na Danutę Hübner, której Donald Tusk zdecydował się oddać pierwsze miejsce na warszawskiej liście do europarlamentu. Politykom Platformy nie podobało się, że kandydatką ich partii będzie komisarz przez lata związana z SLD. Ale już wówczas w Brukseli, w kuluarach Parlamentu Europejskiego, można było usłyszeć, że sprawa Hübner to drobiazg przy kadrowej bombie, którą szykuje rząd Tuska.
Rzeczywiście, rekomendowanie Cimoszewicza, formalnie członka Sojuszu, na prestiżową funkcję europejską może znów wzbudzić niezadowolenie w ugrupowaniu Tuska.
Jednak Krzysztof Lisek (PO), szef Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, mówi o ewentualnej rekomendacji dla Cimoszewicza: – Czas najwyższy, żebyśmy popierali kompetentnych Polaków na ważne stanowiska międzynarodowe, nie patrząc na przynależność partyjną.
I dodaje, że skoro prezydent Lech Kaczyński może popierać kandydaturę Radosława Sikorskiego na szefa NATO, to premier Tusk może forsować Cimoszewicza.