Zyzak: Nie chciałem wypędzić Wałęsy z Polski

Mam nadzieję, że Lech Wałęsa na spokojnie przeczyta całą moją książkę i zaprosi mnie do siebie. Będziemy mogli usiąść i porozmawiać na temat jej treści — mówi Paweł Zyzak, autor biografii byłego prezydenta w rozmowie z Piotrem Zychowiczem

Aktualizacja: 02.04.2009 03:24 Publikacja: 01.04.2009 16:11

Paweł Zyzak

Paweł Zyzak

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/04/01/zyzak-nie-chcialem-wypedzic-walesy-z-polski/]skomentuj na blogu[/link][/b]

[b]Dlaczego nie lubi pan Wałęsy? [/b]

Moim zadaniem jako historyka było zbadanie osobowości, życia i kariery Lecha Wałęsy, a nie ocena tej historycznej postaci. W książce uchylam się przed wyrażaniem własnych opinii. Oddaję głos świadkom historii, którzy poznali Lecha Wałęsę na różnych etapach jego życia. Jeżeli przedstawiam własne wnioski, to tylko w charakterze podsumowującym.

[b]Ale w tych podsumowaniach widać, że nie pała pan miłością do swojego bohatera. [/b]

Nie zgadzam się, nie zawarłem w nich ocen moralnych.

[b]Czyli lubi pan Wałęsę? Jest to dla pana postać pozytywna?[/b]

Nie mam do niego żadnego szczególnego stosunku emocjonalnego. Odnoszę się do Lecha Wałęsy z szacunkiem jako do człowieka i byłego prezydenta mojego kraju. Zaletą mojego wieku jest natomiast to, że mogę na niego spojrzeć na chłodno. Bez całego emocjonalnego bagażu, jaki mają osoby, które uczestniczyły czy na bieżąco przeżywały wielkie wydarzenia, w których brał udział Lech Wałęsa.

[b]Czy pański stosunek do Wałęsy zmieniał się w trakcie pisania książki? [/b]

Gdy zasiadałem do pracy, miałem pewien jego obraz, zaczerpnięty z prasy i książek. Obraz niezłomnego przywódcy „Solidarności” i obozu antykomunistycznego. Gdy poznałem go bliżej, wsłuchałem się w jego wypowiedzi i zapoznałem z dokumentami, okazało się, że prawda jest nieco bardziej złożona. Nie oznacza to jednak, że stał się on dla mnie od razu czarnym charakterem. Jest skomplikowaną, niejednoznaczną postacią. A co za tym idzie - ciekawą.

[b]Dlaczego w swojej książce cytuje pan przede wszystkim opinie osób mu nieprzychylnych? [/b]

To niesprawiedliwy zarzut. Wśród około 50 osób, z którymi rozmawiałem podczas pracy nad tą książką znajdowali się ludzie, którzy dziś nastawieni są wobec Wałęsy raczej pozytywnie. Choćby Andrzej Celiński czy Bogdan Borusewicz.

[b]Głosom przeciwników Wałęsy oddał pan jednak więcej miejsca. Nie brał pan pod uwagę, że mogli oni świadomie go oczerniać? [/b]

Te rozmowy nie były jedynymi źródłami wykorzystanymi w mojej publikacji. Korzystałem również z tysięcy dokumentów i wielu opracowań. Wszystkie opinie wyrażane przez moich rozmówców starałem się zestawiać z faktami znanymi z innych źródeł i konfrontować je ze sobą nawzajem. Sprawdzałem w ten sposób ich wiarygodność. W książce nie znajdzie pan podziału na bardziej i mniej wiarygodne opinie.

[b]Ale relacji anonimowych rozmówców, którzy opowiadali panu o grzechach Wałęsy z młodości, zweryfikować pan nie mógł. A mimo to znalazły się w książce. [/b]

Mogłem i zweryfikowałem. Jednak w przypadku opinii anonimowych rzeczywiście mogę powoływać się tylko na swoją rzetelność. O wielu sprawach dowiedziałem się niezależnie od co najmniej kilku osób. Ich nazwiska i adresy znam. Mam również nagrania tych rozmów. Zdecydowałem się uszanować wolę moich rozmówców, którzy obawiali się o swoje bezpieczeństwo, i nie ujawniłem ich personaliów. Są to jednak osoby wiarygodne. Każdy może pojechać w rodzinne strony Wałęsy, porozmawiać z nimi i to sprawdzić. Choćby pan jako dziennikarz. Nikt jednak do tej pory tego nie zrobił. Jestem bodaj pierwszym polskim badaczem, który napisał biografię Wałęsy począwszy od jego młodych lat. Przede mną zrobił to tylko Roger Boyes, który również powoływał się na anonimowe i kontrowersyjne wypowiedzi autochtonów okolic Dobrzynia nad Wisłą.

[b]Ale po co opisywać tak intymne sprawy, jak choćby rzekome nieślubne dziecko? [/b]

Gdy zetknąłem się z relacjami na ten temat, jako historyk byłem zmuszony o tym napisać. Nie mogę przechodzić do porządku dziennego nad faktami niewygodnymi dla mojego bohatera. Muszę dociekać prawdy. Ta sprawa mogła mieć bardzo duży wpływ na opisywaną przeze mnie postać. Być może to właśnie dlatego Wałęsa w 1967 roku opuścił rodzinne strony. Zresztą nie wdaję się w wartościowanie, czy to dobrze, czy źle, że Wałęsa miał nieślubne dziecko. Moralny aspekt tej sprawy mnie nie interesuje. Interesują mnie suche fakty. Chciałem poznać motywy działania opisywanego przeze mnie człowieka.

[b]Ale czy przy kreśleniu sylwetki polityka konieczne jest opisywanie jego życia prywatnego?[/b]

Czytałem wiele biografii postaci historycznych. Wątek życia prywatnego zajmuje w nich bardzo dużo miejsca. Sprawy te wpływają bowiem na działania opisywanych bohaterów. Przykład pierwszy z brzegu: „Stalin. Młode lata despoty” pióra Simona Sebaga Montefiorego. Inny przykład to opisywane ze szczegółami przez historyków życie osobiste Kazimierza Wielkiego.

[b]Oba przytoczone przez pana przykłady dotyczą osób nieżyjących. Czy pisząc o żyjącej postaci nie powinno się okazywać nieco więcej wrażliwości? Poza tym, czy np. sprawa sikania do kropielnicy mogła mieć wpływ na późniejsze decyzje Wałęsy[/b]?

Relacja ta została przytoczona we fragmencie dotyczącym jego religijności. Temat ten sprowokował zaś Lech Wałęsa. W wielu publikacjach i wywiadach twierdził bowiem, że wyssał katolicyzm z mlekiem matki, że od najmłodszych lat był bardzo oddany Kościołowi. Wałęsa obnosił się i obnosi ze swoją religijnością. Choćby wpinając sobie w klapę marynarki obraz Matki Boskiej. Postanowiłem zbadać ów wątek, bo wiele wskazywało na to, że prawda wyglądała zupełnie inaczej...

[b]Historia z kropielnicą, jeżeli oczywiście jest prawdziwa, dotyczy dziesięciolatka, który chce zaimponować kolegom. Co to ma wspólnego z późniejszą religijnością dorosłego Wałęsy? Umieszczenie tej relacji w książce wygląda na zwykłą złośliwość. [/b]

Nie miałem takich intencji. Chciałem opisać proces kształtowania się osobowości Lecha Wałęsy. Środowisko, w którym ta osobowość się kształtowała. Okazało się, że z Lecha Wałęsy w młodości był niezły urwis...

[b]Dlaczego jednak nie zapytał pan o tę sprawę samego Wałęsy? Dlaczego napisał pan biografię żyjącej osoby bez rozmowy z nią?[/b]

Przez kilka miesięcy — drogą telefoniczną, listowną i mailową — bezskutecznie próbowałem się skontaktować z Lechem Wałęsą. Nawiązałem kontakt z jego bliskimi współpracownikami Piotrem Gulczyńskim i Bartoszem Lobą. Wszystko, co mi zaproponowali, to propozycja współpracy przy tworzeniu... kolejnej autobiografii Lecha Wałęsy. Oczywiście odmówiłem.

[b]Wystarczyło zadzwonić do redakcji „Rzeczpospolitej”. Chętnie udostępnilibyśmy panu numer do Wałęsy. [/b]

Krótka rozmowa telefoniczna przy rozmiarze mojej pracy niewiele by dała. Chciałem odbyć długie spotkanie z Wałęsą i dać mu możliwość ustosunkowania się do wszystkich relacji osób cytowanych w książce.

[b]Nie ma pan żadnych wątpliwości, że Lech Wałęsa był agentem SB?[/b]

Ostatnio ukazała się bardzo przekonująca i wiarygodna książka Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, która dowodzi, że tak było. Podzielam ten pogląd.

[b]W sprawie „Bolka” opiera się pan na tej publikacji?[/b]

Nie, ona tylko utwierdziła mnie w moim przekonaniu. Swoją książkę pisałem bowiem równolegle z Gontarczykiem i Cenckiewiczem. Książkę złożyłem do wydawnictwa w marcu zeszłego roku, ostatnie poprawki naniosłem zaś w lipcu, a więc miesiąc po ukazaniu się „SB a Lech Wałęsa”. Naturalnie natychmiast ją przeczytałem i na jej podstawie dokonałem pewnych uzupełnień. Były to jednak zmiany kosmetyczne. Główne tezy, w tym te dotyczące agenturalnej działalności Wałęsy, nie uległy zmianie.

[b]W książce sugeruje pan, że Wałęsa mógł być agentem po 1978 roku. To bardzo poważne oskarżenie...[/b]

Ja nie stawiam takiej tezy. Wskazuję tylko na pewne znaki zapytania dotyczące ówczesnej działalności Lecha Wałęsy. Są one stawiane przez uczestników tamtych wydarzeń. Chodzi tu o dziwny sposób, w jaki Wałęsa znalazł się w Wolnych Związkach Zawodowych, konflikty które tam wywoływał, radykalizm, z którym się obnosił. Wiadomo, że kilka miesięcy po związaniu się z WZZ Wybrzeża Wałęsa spotkał się na terenie zakładu „ZREMB” z dwoma oficerami SB i zdeklarował się, że może ich „informować o swoich zamierzeniach”, ale w zakładzie, gdyż poza nim może być obserwowany przez kolegów ze związków. Jeszcze raz podkreślam — nie stawiam żadnej tezy, wskazuję tylko na pewne niejasności.

[b]Ale przecież SB go wówczas rozpracowywała. Czy rozpracowuje się własnego agenta? [/b]

W tej sprawie mogę tylko odesłać pana do wspomnianego wyżej dokumentu.

[b]A jak pan ocenia rolę, jaką Wałęsa odegrał w sierpniu 1980 roku?[/b]

Jest to rola bardzo niejednoznaczna. Jego działalność różniła się od tego, co zostało opisane w dotychczasowej historiografii, a przede wszystkim na kartach jego wspomnień. Trzeciego dnia strajku, jak relacjonował Bogdan Borusewicz, Wałęsa uległ presji i zakończył strajk. Nie był zadowolony z jego kontynuowania. Niejasne są również pierwsze godziny 14 sierpnia 1980 roku. Skąd Wałęsa przybył do Stoczni, jak dostał się na jej teren?

[b]Sugeruje pan, że wprowadziło go tam SB? [/b]

Zebrałem szereg wypowiedzi i relacji na ten temat. Wskazują one, że Wałęsa ma coś do ukrycia. Choćby w tak prostej kwestii jak wejście na teren stoczni podał szereg różnych wersji. Raz mówił, że przeskoczył przez płot, raz, że przez mur, raz że przeszedł przez dziurę w płocie, a jeszcze innym razem wspomniał o jakimś tunelu. Myli również miejsce, w którym to się miało stać. Sądzę, że gdy dowiemy się, co tego ranka działo się z Lechem Wałęsą, odpowiemy na wszystkie postawione przez pana pytania.

[b]Zna pan przecież Wałęsę i jego specyficzny sposób mówienia.[/b]

To był jeden z najważniejszych momentów w jego życiu. Sam mówił, że zadecydował on o jego późniejszych losach. Wałęsa opowiadał później o tym nawet w Kongresie Stanów Zjednoczonych. Takich przeżyć się nie zapomina.

[b]To zapytam jeszcze raz: czy to komuniści umieścili Wałęsę w stoczni?[/b]

Z relacji, które zebrałem wynika, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że władze mogły Wałęsie celowo nie przeszkodzić w przedostaniu się na teren stoczni.

[b]Dlaczego komunistyczny agent miałby obalić komunizm?[/b]

Obawiam się, że komunizm nigdy nie został obalony. Ten system się zdegenerował i uległ stopniowej dekompozycji. Nie było, przynajmniej w Polsce, żadnego gwałtownego, jednoznacznego tąpnięcia. Leczniczej dla państwa selekcji elit politycznych. Uważam, że gdy Wałęsa twierdzi, iż to on obalił komunizm, to znacznie przesadza.

[b]Czy spodziewał się pan, że pańska książka wywoła aż tak silną reakcję?[/b]

No cóż, nie sądziłem, że zostanę zaatakowany w taki sposób. „Gazeta Wyborcza” zarzuciła mi, że jestem członkiem młodzieżówki PiS-u, co jest nieprawdą. Nigdy też nie powiedziałem, że „pedały są zwierzętami”. Uważam, że przyczyną tego ataku jest to, iż w książce zaprezentowałem inną wersję historii najnowszej niż lansowaną przez środowisko „GW”. Ci ludzie broniąc Wałęsy, bronią własnych biografii i powielanych przez siebie mitów. Co ciekawe, te same osoby, które dziś tak zaciekle bronią Wałęsy, kiedy się z nim ścierały na arenie politycznej, odsądzały go od czci i wiary. W swojej książce cytuję chociażby wypowiedź Adama Michnika, w której mówi on o Wałęsie jak o zwykłym populiście.

[b]Pańską książkę krytykuje jednak nie tylko „GW”, ale również Piotr Gontarczyk. [/b]

Mogę powiedzieć tylko tyle, że bardzo zaskoczyło mnie, że tak niesprawiedliwy tekst wyszedł z pod pióra osoby, która jeszcze niedawno była w podobnej sytuacji co ja. Jestem otwarty na wszelką krytykę. Jestem młody, to moja pierwsza książka i mój warsztat historyka na pewno będzie się jeszcze szlifował. Tekst Gontarczyka był jednak naszpikowany wyjątkową ilością negatywnych emocji, nie był obiektywny. To przykre.

[b]W pańskiej sprawie wypowiedział się nawet premier. To chyba musi robić wrażenie na 24-letnim początkującym badaczu. Jak odbiera pan to, co się dzieje wokół pańskiej książki?[/b]

Spodziewałem się, że ta publikacja może wywołać debatę między historykami. Ale nigdy bym nie przypuszczał, że w sprawie mojej książki będą wypowiadać się najważniejsze osoby w państwie. A tym bardziej, że zostanie ona wykorzystana do ataku na IPN. Instytucja ta nie ma bowiem nic wspólnego z moją książką. Publikacja była gotowa w lipcu 2008 roku, a ja pracuję w IPN od października ubiegłego roku.

[b]A co pan myśli o reakcji samego Wałęsy? Czy gdy usłyszał pan, że były prezydent chce wyjechać z Polski i zwrócić Nagrodę Nobla, nie zrobiło się panu trochę głupio?[/b]

Zapewniam, że nie miałem nigdy złych intencji. Pisząc tą książkę nie chciałem wypędzić Wałęsy z Polski. Nie sądziłem, że pan prezydent w taki sposób zareaguje na publikację 24-letniego historyka. Mam nadzieję, że Lech Wałęsa na spokojnie przeczyta całą książkę i zaprosi mnie do siebie. Będziemy mogli usiąść i porozmawiać na temat jej treści. Wtedy w drugim wydaniu książki mógłbym przedstawić jego punkt widzenia.

[b]Tymczasem wygląda na to, że stracił pan prace. Pana stanowisko w IPN ma zostać zlikwidowane.[/b]

Umowa między mną a pracodawcą jest sprawą poufną i nie powinienem wypowiadać się na te tematy.

[b]Nie czuje się pan oszukany? IPN pana bronił, a następnego dnia poinformował, że zostanie pan zwolniony. [/b]

Praca w IPN była i jest dla mnie wielką szansą i zaszczytem. Nie mam żadnych pretensji do władz tej instytucji, które znajdują się pod silną presją.

[b]Czy po tym wszystkim co się stało, gdyby mógł pan cofnąć czas, zmieniłby pan coś w książce przed publikacją? [/b]

Byłyby to co najwyżej zmiany kosmetyczne. Polemika prasowa wokół mojej książki nie zmieniła moich poglądów w kwestii Wałęsy. Nie zamierzam pod wpływem na razie jednej recenzji historyka, wycofywać się z moich tez.

[b]Piotr Gontarczyk napisał, że swoją pierwszą książką popełnił pan zawodowe harakiri. Czuje się pan skończony jako historyk? [/b]

Nie. Chciałbym kiedyś napisać książkę o cichych bojownikach o niepodległość naszej ojczyzny, którym zresztą dedykuję moją obecną pracę. Ludziach, którzy odegrali wielką rolę, a zostali z różnych powodów zapomniani. Chciałbym do nich dotrzeć i opisać ich historię. Myślę, że jeszcze wszystko przede mną.

[link=http://www.rp.pl/artykul/9157,285344_Cenckiewicz__Histeria_zamiast_lektury_.html][b]Recenzja książki Zyzaka - Sławomir Cenckiewicz[/b][/link]

[ramka]Paweł Zyzak jest absolwentem wydziału historii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jego praca magisterska, napisana pod kierunkiem prof. Andrzeja Nowaka, została niedawno wydana pod tytułem „Lech Wałęsa. Idea i historia” przez krakowskie wydawnictwo „Arcana”. Zyzak od października 2008 jest pracuje jako archiwista w krakowskim oddziale IPN, który zapowiedział jednak we wtorek, że nie przedłuży z nim czasowej umowy. [/ramka]

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/04/01/zyzak-nie-chcialem-wypedzic-walesy-z-polski/]skomentuj na blogu[/link][/b]

[b]Dlaczego nie lubi pan Wałęsy? [/b]

Pozostało 99% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!