Z ogrodem zoologicznym wczoraj rano skontaktowała się mieszkanka Bemowa.
– Powiedziała, że od siedmiu lat jest właścicielką samicy skunksa, która dzień wcześniej jej uciekła – opowiada dr Andrzej Kruszewicz, dyrektor stołecznego zoo. Zapytała, czy przypadkiem nie trafiła do nas. A trafiła.
Uciekinierkę zauważyli w poniedziałek mieszkańcy ul. Sosnowieckiej. Wezwali straż miejską. Funkcjonariusze nakarmili zwierzę serkiem, a potem złapali i zawieźli je do szpitala dla zwierząt w Powsinie. Tam go jednak nie przyjęto. Skunks znalazł więc schronienie w stołecznym zoo.
– Pierwszy raz mieliśmy u siebie skunksa – przyznaje dr Kruszewicz. Dodaje, że coraz więcej osób decyduje się na hodowlę skunksów, szopów praczy czy piesków preriowych. – Kilka tych ostatnich mamy nawet u siebie – mówi szef stołecznego zoo. Podkreśla, że ani skunksów, piesków preriowych czy szopów praczy ze względów humanitarnych ludzie nie powinni hodować w domach. – Poza tym szopy są niebezpieczne, bo są nosicielami glisty Baylisascaris procyonis, która jest niebezpieczna dla człowieka, bo może wywołać groźne choroby mózgu – tłumaczy dr Kruszewicz.
W sklepach zoologicznych skunksów nie ma w ofercie. Jednak ogłoszenia o sprzedaży tych zwierząt znaleźliśmy w sieci. W zależności od płci i wieku kosztują od 1,5 do 2,3 tys. zł.