Setki ludzi przyszły wczoraj na warszawski Cmentarz Powązkowski, by pożegnać Macieja Rybińskiego, wybitnego dziennikarza, felietonistę, satyryka i pisarza.
Przybyli głównie wierni czytelnicy niemogący się pogodzić z utratą ulubionego autora i chcący towarzyszyć mu w jego ostatniej drodze. Kiedy przed mszą świętą rozpętała się ulewa, ktoś nawet powiedział: – Niebo płacze po najlepszym z felietonistów.
– Zebraliśmy się z powodu Maćka, żeby pamiętać i żałować. Ale tak naprawdę żałujemy siebie, bo jego już nie będzie wśród nas – wyraził odczucia wielu zgromadzonych w kościele św. Karola Boromeusza wspominający go w imieniu przyjaciół Bronisław Wildstein.
[srodtytul]Człowiek, który służył ludziom[/srodtytul]
Uroczystej mszy pogrzebowej w intencji zmarłego przewodniczył arcybiskup metropolita warszawski Kazimierz Nycz. – Świętej pamięci Maciej całe życie służył Bogu i ludziom. Służył swojej rodzinie. Służył nam wszystkim, którzy z uwagą czytaliśmy jego teksty, felietony, książki – mówił w homilli.