Po porażce z Niemcami 0:4 Australii nikt nie dawał szans na wyjście z grupy. Remis z Ghaną w drugim meczu miał być tylko przypadkiem. Tymczasem po wczorajszym zwycięstwie nad Serbią, piłkarzy Pima Verbeeka zwyczajnie szkoda. Pokazali charakter, pokonali przeciwnika, dla którego ten mecz miał być spacerkiem.
Serbowie zaatakowali z pasją, najbardziej widać było Milosa Krasicia, który już w pierwszej połowie mógł skończyć emocje tego spotkania. Zmarnował dwie doskonałe okazje pod bramką Marka Schwarzera. Australijczycy przebudzili się po 30 minutach gry, ale wciąż wydawało się, że zawodnikom Radomira Anticia tego wieczoru nie może stać się krzywda.
Gdy 20 minut przed końcem spotkania gola dla Australijczyków głową strzelił Tim Cahill, Antić był wściekły. Serbowie przywieźli na mundial najwyższą drużynę, ale wielkich obrońców przeskoczył niski Australijczyk. W tym momencie Niemcy prowadzili z Ghaną 1:0 i drzwi do 1/8 finału dla drużyny Verbeeka delikatnie się uchyliły.
Cztery minuty później Brett Holman zaskoczył Vladimira Stojkovicia potężnym strzałem z daleka i wydawało się, że można je otworzyć. Australia potrzebowała dwóch goli – lub mniej z każdym kolejnym wbitym przez Niemców Ghanie.
Jednak Niemcy Australijczykom już nie pomogli, a do pracy wzięli się Serbowie. Marko Pantelić strzelił gola sześć minut przed końcem, na kolejnego miał szansę w ostatniej minucie, ale sędzia słusznie odgwizdał spalonego. Remis dawał Serbom awans do 1/8 finału, wynik 2:1 dla Australii odesłał obie drużyny do domu.