Pójdą do stoiska, ale czy odwiedzą Polskę?
Jestem przekonany, że tak. W stoisku dostaną informacje praktyczne, które pomogą im zorganizować taką podróż. Te filmy nie będą o kosmosie – jeden ogólnoturystyczny, jeden o kulturze, jeden o przyrodzie i jeden o skoku, jaki Polska zrobiła w związku z przygotowaniami do Euro 2012.
Zaczynam rozumieć.
Film przyrodniczy będzie właśnie o kosmicie szukającym białego niedźwiedzia. I on go w końcu znajdzie.
Pan znowu o tych niedźwiedziach.
Niestety, stereotypy o zacofanej Polsce ciągle pokutują w świecie. Ludzie, którzy nigdy u nas nie byli, pytają w naszych regionalnych ośrodkach, czy w Polsce lepiej płacić rublami czy dolarami. Albo czy dostaną benzynę, a szczególnie bezołowiową. To pokazuje, jak wiele jest do zrobienia. Stąd nasz pomysł wyjścia z tak nowoczesnym przekazem, żeby już nikt nie miał wątpliwości, jaka jest Polska. Jestem przekonany, że rozłożymy wszystkich na łopatki.
Załóżmy, że uda się przekonać publiczność, iż Polska to nowoczesny i dynamiczny kraj. Ale, zapytam przekornie, czy zachodni turyści chcą jeździć do takich krajów? Czy oni czasem nie szukają właśnie szczypty egzotyki w postaci wąsatego chłopa na furmance, kubka zsiadłego mleka w gospodarstwie agroturystycznym, brodzenia w kaloszach po bagnach biebrzańskich?
Naszą autentyczność i dzikość trzeba jakoś oprawić. Pokazanie nowoczesności ma spowodować, że ten kraj stanie się w ich oczach bliższy i bezpieczniejszy, cywilizowany. Jeśli obcokrajowcy nie będą się już bali spotkać białych niedźwiedzi i nabiorą pewności, że zatankują benzynę, łatwiej im będzie sięgnąć po to, co mamy im do zaoferowania.
Podam mój ulubiony przykład. Z czym się panu kojarzy Tadżykistan?
Z pasterzami na takich małych koniach przemierzającymi góry ze stadami kóz.
Czy bez obawy zapuściłby się pan tam z rodziną? Nie! Dlaczego? Przecież mają tam piękne krajobrazy, świeże powietrze, ciekawy folklor. Ale obawiałby się pan o bezpieczeństwo, jak i gdzie przenocuje, czy się nie zatruje jedzeniem albo nie złapie jakiejś choroby.
Ale przecież Anglik, Francuz czy Amerykanin nie myśli o Polsce jak o Tadżykistanie.
Nie przeceniałbym znajomości świata większości obywateli tych krajów. Często jeszcze jesteśmy postrzegani na Zachodzie jako była republika Związku Radzieckiego. Wejście do Unii Europejskiej poprawiło nasz obraz. Ale to zmienia się za wolno. My ten proces chcemy przyspieszyć.
W zeszłym roku odwiedziło Polskę 12,4 mln turystów. O 3,3 mln mniej niż w najlepszym w ostatnim dziesięcioleciu 2006 roku.
Jak na to, co się działo w zeszłym roku, to i tak dużo. Przypomnę tylko: dwie powodzie, wybuch wulkanu paraliżujący ruch samolotów i katastrofa smoleńska. Nie wspominam już o kryzysie, którego skutki jeszcze odczuwamy.
Jak działania promocyjne POT przekładają się na ruch przyjazdowy do Polski?
Badania Światowej Organizacji Turystyki pokazują, że zwykle efekt promocji przychodzi po dwóch, trzech latach. Do tego warto pamiętać, że zwykła turystyka często idzie przed turystyką gospodarczą czy kulturalną. Ktoś, kto spędził urlop w Polsce jako zwykły turysta, wraca do nas jako biznesmen lub koneser sztuki. Turystyka, o czym może się zapomina, to jest eksport. Ludzie sami przyjeżdżają i zostawiają nam pieniądze.
W latach 90. nie było POT, nie było promocji, Polska nie była w Unii Europejskiej, a turystów było więcej.
Nie zawsze efekty promocji widać i można je zmierzyć. Trzeba pamiętać, że działamy na bardzo konkurencyjnym rynku. Im dalsza destynacja, tym trudniej złowić klienta – jeśli ktoś z Ameryki lub Japonii ma przyjechać do Europy, to się zastanawia, który kraj wybrać. Tymczasem o tych samych turystów zabiegają kraje bogatsze, z większym doświadczeniem w promocji.
Dla nas czynnikiem pierwszorzędnym jest też pozycja złotego wobec innych walut. Bywa, że zainwestujemy w promocję w jakimś kraju, narobimy się, a potem cały wysiłek zniweczy wzrost wartości złotego, bo się okaże, że Polska już nie jest taka tania. Albo odwrotnie – Polska stanie się tańsza i odnotujemy niespodziewany wzrost przyjazdów. Tak czy siak promocję trzeba robić, bo bez niej nie przyjadą, nawet jak będzie tanio.
A czy wiemy, o jakich turystów nam chodzi? Ukraińcy przyjeżdżają handlować, Niemcy do fryzjera i w podróż sentymentalną w rodzinne strony. A Amerykanie czy Włosi? Ci ostatni, jak pokazują statystyki, zostawiają najwięcej pieniędzy, bo średnio 649 dolarów na turystę.
Najprościej byłoby powiedzieć, że najbardziej zależy nam na turystach, którzy zostawiają najwięcej pieniędzy. Ale to nie jest tak. Bo na przykład jeśli przyciągniemy młodego turystę, który przyleci tanimi liniami lotniczymi i prześpi się w namiocie, ale wywiezie dobre wspomnienia, to może za parę lat, gdy będzie biznesmenem, przyjedzie z rodziną i zostawi więcej pieniędzy.
Dlatego nikogo nie skreślamy z listy, każdemu staramy się podsunąć coś odpowiedniego dla jego wieku, zainteresowań i zamożności.
Każdy kraj powinien się chyba jednak z czymś kojarzyć. Jak Egipt z plażą i piramidami.
Dobrze, że pan podał ten przykład. Egipt ma bardzo ograniczony wybór – hotelowa plaża i trochę zabytków. Polska ma więcej atutów. Kiedy więc pytają mnie, jaki jest nasz narodowy produkt turystyczny, odpowiadam, że nie ma takiego. Do każdego klienta trafiamy z czymś innym. Norwegom nie będziemy mówili: przyjedźcie zobaczyć nasze piękne lasy. Ale możemy zaciekawić ich kulturą. Namawianie Francuzów do przyjazdu do Warszawy ze względu na aspekt kulturalny może nie być najlepszym pomysłem. Lepiej ich kusić mazurskimi jeziorami.
Japończyków zwabią miejsca związane z Chopinem...
...a dla Amerykanów podniecające jest wyprawienie się na wschodnie rubieże Europy. Przyjeżdżają zobaczyć, jak jest w kraju, który był kiedyś Związkiem Radzieckim. Prawie. Poza tym uwielbiają wszystko co jest „naj". Największe, najstarsze, najsłynniejsze. Dlatego robi na nich wrażenie najstarsze przedsiębiorstwo na świecie pracujące bez przerwy, czyli kopalnia soli w Wieliczce, i najdłuższa deska na świecie w Szymbarku.
W naszej strategii na lata 2008 – 2015 opisaliśmy pod tym kątem wszystkie kraje europejskie i kilka dalekich kierunków, jak Indie, Chiny, Stany Zjednoczone, Japonia. Na przykład w krajach silnie zurbanizowanych przekuwamy w sukces to, że jesteśmy nieco zacofani i nie wszystko jeszcze zabetonowaliśmy. Pokazujemy im, że jest u nas jeszcze dużo terenów dzikich, naturalnych, czystych, ekologicznych.
W tym roku mają ruszyć duże kampanie informacyjne w Wielkiej Brytanii, Francji i Niemczech. Dlaczego akurat w tych krajach?
Od tego roku co dwa lata będziemy promować Polskę w innej grupie krajów. Na pierwszy ogień poszły te trzy ze względu na zamożność tamtejszych społeczeństw, ruchliwość, ich wiedzę i zainteresowania. Tam jest największy potencjał.
Kiedy POT już poruszy wyobraźnię zagranicznych turystów i oni przyjadą do Polski, to czy nie zniweczy waszego wysiłku to, co tu zastaną?
Nie będę oryginalny, kiedy powiem, że naszą piętą achillesową jest ciągle słaba infrastruktura drogowa. Dlatego tak wielką nadzieję pokładamy w Euro 2012. Nie ze względu na mecze i mistrzostwa, ale na budowane z tej okazji drogi. Nawet jeśli na rozpoczęcie imprezy nie wszystkie będą ukończone, to i tak będzie wielki postęp.
A czy ten turysta, którego tu ściągniecie, będzie miał gdzie przenocować, zjeść, wypożyczyć rower lub kajak?
O to się nie obawiam, może tylko za mało jest hoteli dwugwiazdkowych w miastach. Postęp w turystyce na poziomie lokalnym jest ogromny, szybko nadrabiamy zaległości – powstają gospodarstwa agroturystyczne, pensjonaty, karczmy, wypożyczalnie, pałace są odnawiane na stylowe hotele.
Nasi partnerzy z zagranicy często zwracają uwagę na energię Polaków. Oni się nas boją jako konkurentów w turystyce, bo mówią, że im się już nie chce, a u nas wszędzie się coś dzieje. Choćby liczne imprezy w sezonie. Jak nie festyn, to festiwal, jak nie koncert, to turniej rycerski. Boją się naszych pomysłów, rozwiązań i działań. Sami chyba nie zauważamy tych atutów.
Skoro weszliśmy na teren krajowy. Czy Polacy lubią Polskę? Czy lubią w niej odpoczywać? Mam wrażenie, że każdy Polak za punkt honoru postawił sobie odwiedzenie Egiptu, a nie Białowieży, Międzyzdrojów czy Przemyśla.
Polacy nie lubią Polski. Według badań są nacją, która wśród innych najgorzej ocenia swój kraj. Obcokrajowcy, którzy przyjeżdżają do Polski, wystawiają jej laurkę. My sami odwrotnie – patrzymy bardzo krytycznie na kraj.
Niestety, mamy zaniżoną ocenę tego, co własne, kompleks Kopciuszka. Wydaje się nam, że wszyscy są piękniejsi i mądrzejsi. Zawsze to co zagraniczne było dla nas lepsze. Jak były dwa takie same produkty – krajowy i zagraniczny, wybieraliśmy ten zagraniczny. W przeciwieństwie na przykład do Niemców. Byłem zdziwiony, gdy się dowiedziałem w Niemczech, że tamtejszą turystykę napędza turystyka krajowa.
Na szczęście to się zmienia, badania pokazują, że z roku na rok wzrasta ocena tego co polskie, młodzi ludzie mniej się wstydzą, że są Polakami.
Może Polacy nie mają być z czego dumni?
Odwrotnie – z naszą wspaniałą przyrodą jesteśmy na niezłej pozycji w Europie. Nasze lasy, jeziora, spokój i cisza są często powodem przyjazdów turystów z bardzo daleka.
Co POT robi, by przekonać Polaków do polubienia Polski?
W tym roku szykujemy główne uderzenie kampanii pod tytułem „Piękny wschód" promującej cztery województwa wschodnie (podkarpackie, lubelskie, podlaskie, warmińsko-mazurskie) plus świętokrzyskie. Kosztem 6 milionów euro będziemy namawiali Polaków do odkrywania uroków i różnorodności wschodniej Polski.
—rozmawiał Filip Frydrykiewicz
Od 9 do 13 marca w Berlinie będą trwać Berlińskie Targi Turystyczne (ITB) – największe na świecie wydarzenie tej branży. W tym roku na 160 tysiącach metrów kwadratowych stanie 11 tysięcy stoisk ze 187 krajów. Polska będzie tzw. krajem partnerskim, ma więc szansę zaprezentować się w sposób szczególny. Działania promocyjne Polski przygotowali na zlecenie Polskiej Organizacji Turystycznej słynny autor filmów animowanych Tomasz Bagiński i studio Platige Image.