W środę rano co najmniej 100 napastników przeprowadziło osiem skoordynowanych ataków w tureckiej prowincji Hakkari, zabijając 24 żołnierzy i policjantów. Władze nie mają wątpliwości, że to część kampanii terroru wznowionej przez Partię Pracujących Kurdystanu (PKK). – Ci, którzy zadają nam bolesny cios, muszą się liczyć z o wiele silniejszą reakcją – zapowiedział prezydent Abdullah Gül.
Władze podjęły decyzję o ataku na separatystów, którzy ukrywają się w górach po irackiej stronie granicy. Kilka dni wcześniej wydał na to zgodę parlament. Wczoraj do Iraku wkroczyło prawie tysiąc tureckich komandosów. Bazy PKK bombardowały samoloty i śmigłowce.
– Prowadzimy zakrojoną na szeroką skalę operację, która odbywa się w ramach prawa międzynarodowego – mówił premier Recep Tayyip Erdogan, który z powodu kryzysu odwołał wizytę w Kazachstanie.
W całej Turcji wrze. Coraz więcej osób krytykuje politykę ustępstw wobec Kurdów.
– Jest bardzo napięta atmosfera. Zwłaszcza że to nie pierwszy zamach. W czasie ostatnich trzech miesięcy separatyści zabili już 200 osób – mówi „Rz" Serkan Demitras, reporter dziennika „Hurriyet".