Powołanie nowej komisji, która zbada katastrofę smoleńską, oraz odebranie śledztwa prokuraturze wojskowej – to postulaty Jarosława Kaczyńskiego spowodowane ujawnieniem przez "Rz" informacji, że nie ma dowodów na obecność gen. Andrzeja Błasika w kokpicie tupolewa.
"Rz" ujawniła, że biegli z Instytutu im. Sehna nie zidentyfikowali głosu gen. Błasika w kabinie pilota, a słowa, które wcześniej przypisywano dowódcy Sił Powietrznych, w rzeczywistości wypowiadał drugi pilot mjr Robert Grzywna. Mimo informacji kwestionujących obecność generała w ostatnich minutach lotu tupolewa w kabinie załogi płk Edmund Klich, były akredytowany przy MAK, czyli rosyjskiej komisji badającej katastrofę, upiera się, że generał był w kokpicie. Nie podważa on ekspertyzy biegłych z krakowskiego instytutu, ale twierdzi, że są inne dowody świadczące, że gen. Błasik był w kokpicie. – Błasik był w kokpicie. Takie są fakty podane przez Rosjan. To oni prowadzili analizy, to oni widzieli, gdzie było to ciało. Uznała to także komisja Millera. Nie mam powodów w to wątpić – mówił Edmund Klich Radiu TOK FM.
Polemizuje z nim pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego mec. Piotr Pszczółkowski. – Rosjanie zapowiadali, że w oparciu o badania DNA na częściach maszyny ustalą, gdzie kto przebywał w momencie katastrofy. Znam materiał dowodowy z Moskwy i takich analiz w nim nie ma. Powoływanie się na rzekome ustalenia Rosjan, którzy zrobili wiele, by oczernić generała, jest niesmaczne – mówi Pszczółkowski.
Bartosz Kownacki, który w śledztwie smoleńskim jest pełnomocnikiem wdowy po generale Ewy Błasik, również odrzuca twierdzenia byłego akredytowanego. – Wyciąganie wniosków z tego, że ciało dowódcy Sił Powietrznych znaleziono w tym samym sektorze co zwłoki nawigatora Artura Ziętka, jest wnioskowaniem na wyrost. Gdyby uznać tę argumentację, to trzeba byłoby stwierdzić, że w kabinie pilotów było więcej osób, niż mogła ona pomieścić – mówi Kownacki.
Szef sejmowego zespołu badającego katastrofę Antoni Macierewicz uważa, że najnowsze doniesienia "Rz" potwierdzają to, co ustalili do tej pory eksperci zespołu. – W gruzy walą się tezy sformułowane przez MAK i komisję Jerzego Millera. Ludzie, którzy przez wiele miesięcy karmili polską i światową opinię publiczną kłamstwami, powinni ponieść odpowiedzialność – przekonuje.