W 1999 roku Glenn Hoddle żegnał się z kadrą w atmosferze skandalu. Posadę selekcjonera stracił przez niefortunną wypowiedź dotyczącą ludzi niepełnosprawnych - sugerował, że cierpią za grzechy popełnione w pierwszym wcieleniu. Choć prowadzeni przez Hoddle'a Anglicy na francuskim mundialu sukcesu nie odnieśli (wyszli z grupy, ale odpadli w 1/8 finału z Argentyną po rzutach karnych), zbierali pochwały za atrakcyjny styl gry.

Pod jego wodzą wygrali 60-proc. meczów, lepsze statystyki mieli tylko Alf Ramsey i... Fabio Capello. Ale Hoddle czuje niedosyt. Uważa, że nie dokończył swojej misji. - Gdybym umarł jutro, moje życie byłoby niekompletne - mówił dziennikowi "Independent". - Ale czy dostanę drugą szansę? Prawdopodobnie nie - odpowiada.

Nie wierzy, że angielska federacja odważy się oddać kadrę w ręce człowieka, który nie trenował żadnej drużyny od 2006 roku (teraz prowadzi szkółkę piłkarską w Hiszpanii). To byłby zresztą precedens, bo wrócić do pracy z angielską reprezentacją nie udało się jeszcze nikomu.