Rzeczpospolita: Sąd Najwyższy orzekł, że przymusowe przetrzymywanie w zakładzie psychiatrycznym Jana Kosakowskiego, znanego obrońcy krzyża z Krakowskiego Przedmieścia, było bezprawne. Sprawa ma podtekst polityczny, dlatego rodzą się porównania do psychiatrii represyjnej z czasów sowieckich. Na czym polegał system medycyny karnej w ZSRR?
Prof. Wojciech Materski: To był nie tyle system medycyny karnej, ile eliminowania ludzi poprzez psychiatrię. W zakładach psychiatrycznych pracowali odpowiedni „lekarze", którzy dokładnie wiedzieli, jak z takimi „pacjentami" należy się obchodzić. To był nie tylko słynny Instytut Serbskiego w Moskwie – przy różnych szpitalach wojskowych i szpitalach NKWD funkcjonowały oddziały psychiatryczne, w których pacjenci po prostu przepadali. Są też relacje o w pełni zdrowych ludziach, których przyjmowano na takie oddziały i po latach wypuszczano. Tyle że po tej terapii wychodzili z nich już naprawdę niespełna rozumu. Tak też się zdarzało.
Ludzi skazywano na takie leczenie czy wysyłano ich bez wyroku?
Przed orzeczeniem kary albo zamiast jej orzeczenia – jeśli komuś nie można było nic udowodnić, wysyłano go na obserwację psychiatryczną, a potem na leczenie. Wychodzono z założenia, że jeśli ktoś jest przeciwnikiem światłej władzy sowieckiej, to musi mieć coś nie tak z głową... To nie było tak, że skazywano na trzy lata pobytu w szpitalu psychiatrycznym, tylko delikwenta zsyłano do tzw. psychuszki i ślad po nim na ogół ginął. Zresztą ludzi eliminowano nie tylko poprzez psychiatrię, ale i w ogóle poprzez medycynę...
W jaki sposób?