- Ludzie, którzy zachowują się jak bandyci, są bandytami. Wtargnęli brutalnie pod scenę, wykrzykując wulgarne hasła. otoczyliśmy ich i biliśmy ich brawo, rozładowując ich agresję. Nie daliśmy się sprowokować, więc rozpoczęli zaczepianie uczestników demonstracji - mówił Kijowski o wydarzeniach w Radomiu.
Oświadczył, że demonstranci nie używali przemocy, choć przyznał, że nie jest w stanie ręczyć za wszystkich. - Ludzie się bronili. Jeśli wyrostek wyrwał flagę drobnej kobiecie, to pobiegli za nim inni, ale nikt nie używał przemocy - stwierdził Kijowski.
Lider mazowieckiego KOD powiedział, że demonstracji nie ochraniała policja, a obecni byli zaledwie dwaj strażnicy miejscy, którzy w najbardziej niespokojnym momencie wsiedli do samochodu i odjechali.
Kijowski przypomniał, że demonstracja KOD była wcześniej zgłoszona, i to jako wydarzenie podwyższonego ryzyka, a po wezwaniu policji po pobiciu demonstranta KOD na miejscu pojawił się dwuosobowy pieszy patrol. - Pan minister Błaszczak już parokrotnie mówił, że dojdzie do rozlewu krwi. Nie mam na to żadnych dowodów i mam nadzieję, że śledztwo wykaże, dlaczego w Radomiu nie było policji, ale może podwładni pana Błaszczaka czują się w obowiązku spełnić jego przepowiednie - mówił Kijowski.
Mówiąc o zabezpieczeniach miesięcznic, licznie ochranianych przez policję, Kijowski stwierdził, że Polska zmierza w kierunku państwa totalitarnego, w którym policja ochrania władzę.