Delektując się głównie rzekomymi korzyściami z pozostawania poza strefą euro, politycy i ekonomiści zaniedbali myślenie strategiczne i zostali zaskoczeni przez przyspieszenie zmian instytucjonalnych w strefie euro, mogących oznaczać to, że groźne dla Polski, krążące od lat widmo Europy dwóch prędkości tym razem przybierze realną postać.
Najbardziej jaskrawym przejawem tego zaskoczenia było zbiegnięcie się w czasie wystąpienia premiera Tuska dotyczące konieczności intensyfikacji prac nad przystąpieniem Polski do strefy euro z informacją o ich zawieszeniu przez biuro pełnomocnika rządu ds. euro. Próbując naprawić tę niefortunną sytuację, wiceminister Jacek Dominik przedstawił na konferencji prasowej zarys działań na 2013 rok, co potwierdziło jedynie smutną prawdę o nikłym zaawansowaniu prac. Wystąpienie premiera stwarza szansę na reaktywowanie dyskusji na temat kosztów i korzyści z członkostwa. Na razie jednak dominuje dyskusja o potrzebie dyskusji, której towarzyszą ogólnikowe deklaracje o konieczności pogłębionej analizy korzyści i kosztów oraz pozbawione głębszej myśli stwierdzenia, że powinniśmy przystąpić, gdy będzie to dla Polski korzystne. Aby dyskusja się rozwinęła i doprowadziła do lepszego zrozumienia konsekwencji strategicznego wyboru o byciu w strefie euro czy poza nią, muszą zostać spełnione pewne warunki.
Podstawowy błąd w myśleniu strategicznym władz polskich o członkostwie w strefie euro polega na tym, że nie podjęto próby skonstruowania podstawowych scenariuszy dalszego przebiegu kryzysu
Po pierwsze, w dyskusję muszą się mocno, jednocześnie i w sposób trwały zaangażować organy władzy państwowej oraz organizacje pozarządowe. Musi ukształtować się silne przeświadczenie, że faktycznie chodzi o wybór niezwykle ważny dla Polski. Powstaje bowiem wrażenie, że obecnie „wybór strategiczny" nie dla wszystkich oznacza „o kluczowym znaczeniu dla przyszłego rozwoju kraju". Dla wielu, szczególnie polityków, „strategiczny" oznacza często wybór odległy w czasie, który może być przesuwany w bliżej nieokreśloną przyszłość, ale który na bieżąco może być wykorzystywany do zwiększania poparcia w sondażach. Inaczej mówiąc, aby przynieść rezultaty, dyskusja musi osiągnąć określoną masę krytyczną. Należy przypomnieć, że na początku 2012 r. w pałacu prezydenckim odbyła się konferencja nt. gospodarczej przyszłości Europy i miejsca Polski w procesie integracji. Pojedyncze wydarzenie nie mogło jednak wystarczyć, by rozwinęła się szeroka debata publiczna.
Ponadpartyjna sprawa
Po drugie, dyskusja musi się koncentrować na dokumencie przygotowanym przez jeden z najważniejszych organów władzy państwowej. Musi to być dokument bardzo rzetelnie przygotowany, na wysokim poziomie merytorycznym i apolityczny (ponadpartyjny). Dokument ten powinien stanowić główny punkt odniesienia w czekającej nas debacie publicznej. Praktyczne pytanie dotyczy tego, który z organów państwa jest najbardziej predestynowany do opracowania takiego raportu. Ponieważ w Polsce nie ma niestety państwowego centrum studiów strategicznych, jedyną w zasadzie instytucją, która mogłaby podołać takiemu zadaniu, jest Narodowy Bank Polski. Przemawiają za tym następujące względy: a) NBP jest instytucją niezależną od polityki, b) dysponuje zespołem wysokiej klasy specjalistów, c) w przeszłości przygotowywał już duży raport na temat kosztów i korzyści z członkostwa w strefie euro. Pewnym problemem jest to, że część osób kierujących przygotowaniem raportu już w NBP nie pracuje. Stosunkowo niewielu jest też w NBP ekspertów w zakresie nauk o polityce. Trudności te można jednak łatwo pokonać, zapraszając do współpracy politologów z czołowych ośrodków naukowych. Prośbę o przygotowanie raportu powinni skierować do prezesa NBP marszałkowie Sejmu i Senatu, a być może także prezydent i premier.