Biura podróży mają obowiązek zabezpieczenia swoich klientów na wypadek niewypłacalności. Mogą to zrobić, wykupując gwarancję bankową, gwarancję ubezpieczeniową albo ubezpieczenie na rzecz klientów. W praktyce prawie wszystkie biura wybierają gwarancję ubezpieczeniową, gdyż jest ona najkorzystniejsza i najtańsza. Wystawiając gwarancję, towarzystwo ubezpieczeniowe zobowiązuje się do zapłacenia uprawnionemu podmiotowi określonej kwoty, jeżeli biuro podróży, które wykupiło gwarancję, nie wywiąże się z umowy.
W zeszłym roku plajty touroperatorów pokazały, że gwarancje ubezpieczeniowe w dotychczasowej wysokości były zbyt niskie. Do sprowadzenia turystów do Polski dopłacili marszałkowie województw: wielkopolskiego i mazowieckiego. I niestety nie wystarczyło pieniędzy dla wszystkich turystów dochodzących zwrotu kosztów wyjazdu i niewykorzystanych świadczeń.
Co się zmieniło
W maju weszły w życie przepisy podnoszące wysokość gwarancji ubezpieczeniowych. Nowe kwoty powinny wystarczyć na zapewnienie powrotu do kraju turystów oraz zwrot kosztów wyjazdów, które nie doszły do skutku albo zostały przerwane na skutek plajty biura podróży. Dla niektórych touroperatorów obciążenie z tego tytułu znacząco wzrosło.
– Nowe przepisy dotyczą touroperatorów oraz pośredników turystycznych. Określają podstawy naliczania sumy gwarancyjnej, wysokość minimalnych sum gwarancyjnych, jak również nową klasyfikację wykonywanej działalności turystycznej. Głównym celem zmian jest odpowiednie dopasowanie minimalnych kwot gwarancyjnych, co ma się przełożyć na bezpieczeństwo klientów – mówi Beata Kalitowska z ERV.
To, jaką gwarancję musi mieć dany touroperator, zależy od zakresu geograficznego jego działalności; tego, czy wycieczki będą organizowane z wykorzystaniem przelotów czarterowych; od wysokości zaliczek, które biuro zamierza pobierać na poczet imprezy turystycznej; oraz od wyprzedzenia, z jakim zaliczki będą pobierane.