Podkreślił, że dostosowanie rzek do żeglugi to byłaby gigantyczna inwestycja. - Oficjalnie 90 mld zł, znając niedoszacowanie inwestycji ta kwota może sięgnąć 200 mld zł. To by pozwoliło przewieźć tylko 1 proc. towarów odebranych TIRom i redukcję emisji CO2 na poziomie 1 proc. Przerzucenie TIRów na tory daje szansę uzyskania redukcji na poziomie 20-30 proc. przy znacznie mniejszych nakładach - ocenił Nawrocki.
W Niemczech transport rzeczny się udaje.
- Tylko, że Ren to rzeka 3 razy większa od Wisły i już regulowana. Żegluga śródlądowa była konkurencyjna wobec transportu lądowego, ale w czasach furmanek. W XX wieku konkuruje już z transportem samochodowym. Niemcy mają drogi wodne, bo uregulowali je w czasach, kiedy nie liczyło się środowisko. Nie zdawano sobie sprawy z tego, że regulowanie wielkich rzek to proszenie się o kłopoty, o zwiększone ryzyko powodzi. Katastrofalne powodzie na dużych rzekach zaczęły się w momencie, kiedy wyprostowano ich bieg, m.in. dla potrzeb żeglugi – tłumaczył gość.
Podkreślił, że w Polsce chcemy sobie zafundować zniszczenie prawie 30 obszarów Natura 2000 pod pretekstem ekologizacji transportu. - Musimy nasze rzeki płynące przekształcić w ciąg jezior zaporowych za gigantyczne pieniądze, które można przeznaczyć na całkowite rozwiązanie problemu smogu we wszystkich wielkich miastach w Polsce – mówił Nawrocki.
TIRy na tory
Gość ocenił, że jesteśmy w stanie przerzucić TIRy na tory. - Niektóre kraje europejskie potrafiły to rozwiązać, dlaczego nie my – mówił.
Przypomniał, że Biała Księga Transportu Komisji Europejskiej wyraźnie mówi, że dla ekologizacji transportu trzeba dążyć do przeniesienia części ładunków przewożonych TIRami na kolej albo żeglugę. - Nie ma obowiązku, żeby rozwijać żeglugę. Wystarczy rozwinąć kolej – stwierdził.