W niedzielę wielkanocną, kiedy jest szczyt przewozów, nie będą pracować ludzie zatrudnieni w obsłudze naziemnej na wszystkich hiszpańskich lotniskach. Protest ma być też powtórzony 24 kwietnia, a potem jeszcze dwa kolejne dni – na początku maja. Linie lotnicze ostrzegają, że znacznie dłużej trzeba będzie czekać na bagaż, a niektóre rejsy zostaną odwołane. Łącznie może ucierpieć nawet 5 milionów pasażerów.
Czytaj także: Kosztowna jazda autem na Wielkanoc. O ile zdrożeje paliwo?
Ponieważ strajk pracowników lotnisk jest niezależny od linii lotniczych, pasażerom nie należy się odszkodowanie za spóźniony bądź odwołany rejs. Przewoźnicy są natomiast zobowiązani do zapewnienia klientom posiłków i, w razie potrzeby, noclegu.
Negocjacje toczyły się od kilku tygodni. AENA, zarządzająca hiszpańskimi portami lotniczymi, miała nadzieję, że uda się osiągnąć porozumienie. Stronie społecznej chodzi o konkretne zapisy w układach zbiorowych, które zdaniem związkowców są bardzo niekorzystne dla pracowników. Takie, jak choćby ten, że zatrudniony służbowo przenoszony do innego miejsca pracy nie ma zagwarantowanego takiego samego wynagrodzenia.
Sekretarz generalna związku Union Sindical Obrera Isabel Rubio ubolewała w Wielki Piątek, że nie udało się wypracować wspólnego stanowiska nawet w sprawie bonusów. Hiszpańskie władze zapewniają jednak, że w dniach strajków przynajmniej 45 procent lotów się odbędzie.