Znajdującą się wciąż na bardzo wczesnym etapie transformację transportu morskiego dynamizuje rozpoczęte wprowadzanie opłat za emisje. Zgodnie z celem wyznaczonym przez Międzynarodową Organizację Morską przy ONZ (IMO) paliwa zero- lub niskoemisyjne odpowiadać mają do 2030 r. za 5–10 proc. zużywanej w przewozach energii.
Nacisk klientów, ambicje branży
To jednak utrudnią wyraźnie wyższe koszty związane z takimi przewozami. Aby różnica z jednostkami na paliwa konwencjonalne się zmniejszała i – zamiast opóźniać – zaczęła wspierać transformację w branży, potrzeba inwestycji, które sfinansować mogą właśnie opłaty od emisji. Ich wprowadzenia w skali globu chce sama – należąca do najbardziej emisyjnych – branża.
Przewoźnicy odczuwają też silny nacisk rządów, które zakładają, że globalny system wyceny emisji zacznie działać nie później niż w 2025 r., oraz dbających o reputację klientów, w tym Amazona czy Ikei. Te dwie korporacje – i około 20 innych – powołało inicjatywę firm chcących zamawiać zeroemisyjne usługi transportowe. ZEMBA – bo o niej mowa – zorganizowała już pierwszy przetarg, który ma pozwolić na zaoszczędzenie emisji prawie miliona ton CO2, co – według jej zapewnień – miałoby taki skutek jak zniknięcie z dróg 215 tys. samochodów.
Czytaj więcej
Musimy rozwiązać problem ukraińskiego zboża, żeby nie przysłonił ogólnego obrazu wielkiej polskie...