Sprawa natychmiast znalazła się sądzie, a tłumaczenie brzmiało wyjątkowo pokrętnie i sąd rejonowy w Trondheim nie dał wiary jej wyjaśnieniom. Stewardesa tłumaczyła się, że w wieczór poprzedzający rejs razem z rodziną świętowała urodziny ojca i po normalnie przespanej nocy zjawiła się na lotnisku gotowa do rejsu do Vaernes. Tyle że akurat władze portu zdecydowały się na przeprowadzenie wyrywkowej kontroli trzeźwości u całej załogi tego właśnie rejsu Norwegiana. Dwa przeprowadzone po sobie testy wykazały w przypadku szefowej pokładu 0,37 promili zawartości alkoholu we krwi. Norweskie przepisy dyskwalifikują członków załogi, jeśli zawartość alkoholu wynosi od 0,2 promila w górę. Przy tym stewardesa kontestowała wyniki badania i przekonywała, że była absolutnie trzeźwa, kiedy pojawiła się w pracy.