Ryanair wykupił ubezpieczenie od wzrostu jego cen na poziomie 68 dol. za baryłkę, a tym transakcjami jest objętych dla 35 proc. zakupów przewoźnika. Ubezpieczenie to wygasa w 2017 roku. Ciekawe jednak, że linia obniża ceny już teraz, skoro wykupiła wcześniej ubezpieczenie do marca 2016 po cenie 92 dol. za baryłkę, czyli płaci dwukrotnie drożej, niż wynoszą obecne notowania ropy naftowej.
Ryanair po prostu ma pieniądze, żeby pozwolić sobie na taki manewr. Bieżący rok finansowy (kończy się w marcu) przewoźnik zakończy zyskiem netto w wysokości 840-850 mln euro, to więcej, niż 810-820 mln, jakie linia prognozowała w październiku. Ryanair nie ukrywa,że lepszy wynik zawdzięcza dwóm czynnikom - po pierwsze większej liczbie przewiezionych pasażerów w listopadzie 2014, oraz biletom droższym średnio o 2 proc. Teraz te ceny chce obniżyć, bo postępuje tak samo, jak konkurencja. Np niektóre oferty LOTu z Warszawy ramach cotygodniowej wyprzedaży „Szalona Środa" są porównywalne z ofertami Ryanaira. lepszy wynik ma przynieść również większe o 20 proc. wypełnienie samolotów.
Neil Sorahan przyznał, że Ryanair mniej zyskał z powodu niższych cen paliwa, niż biedniejsza konkurencja, której nie było stać na transakcje ubezpieczeniowe. - Oni mają teraz tę przewagę, że zyskują natychmiast. Ale i tak mają więcej problemów, niż my. nasze koszty, poza paliwem, są o 70 proc. niższe, niż u konkurencji - powiedział.
Z kolei jego szef, Michael O'Leary ostrzegł akcjonariuszy, że w sytuacji, kiedy będzie kusił pasażerów tańszymi biletami, to nie mają co oni oczekiwać wysokiej dywidendy, mimo że zysk rośnie. 27 lutego wypłaci im 520 mln euro
Niższe ceny, to dla Ryanaira kolejny argument dla pasażerów biznesowych, żeby korzystać z jego połączeń. Linia w tym roku przeniesie się na kolejne centralne lotniska, a nadal wiele firm mimo lepszych wyników finansowych nadal tnie koszty. W tym także fundusze przeznaczone na podróże służbowe.