– Chcemy powiedzieć Polsce, że wszystkie interesy waszego kraju w Iraku, m.in. dyplomaci, firmy i żołnierze, będą celem naszego ruchu oporu. Oszczędzimy jedynie dziennikarzy – mówi jeden z czterech zamaskowanych mężczyzn na nagraniu zdobytym przez agencję Reuters. W tle wisi flaga z nazwami szyickich organizacji: Brygady Imama Husajna i Brygady Imama Musy al Kadima. Szyici wzywają Polskę do wycofania wojsk i tłumaczą, że ostatnie ataki były odwetem za rzekome torturowanie Irakijczyków przez polskich żołnierzy w Diwanii.
Jak jednak dowiaduje się „Rz”, przyczyną ostatnich zamachów jest najprawdopodobniej nowa taktyka polskich żołnierzy w Iraku. – Kiedyś siedzieliśmy w bazie na tyłku i terroryści mogli w nią walić, jak chcieli. Teraz zatrzymujemy wielu terrorystów, dlatego atakują – usłyszeliśmy od wysokiego oficera polskiej armii.
– Grupy, które przyznały się do ataków, są zupełnie nieznane. Nie wiadomo, czy miały cokolwiek wspólnego z zamachami, czy tylko szukają reklamy – mówi „Rz” gen. Roman Polko, p.o. szefa BBN. – Oskarżenie o tortury jest bezpodstawne. Nasi żołnierze nie nadzorują więzień, a tam najczęściej dochodzi do patologii. Rzadko też biorą udział w operacjach ofensywnych, a gdy łapią terrorystę, od razu przekazują go Irakijczykom czy Amerykanom. Sam brałem udział w takich zatrzymaniach i właśnie tak postępowaliśmy.
3 października w Bagdadzie dokonano zamachu na polskiego ambasadora Edwarda Pietrzyka. Dyplomata ocalał, ale zginął oficer BOR i dwóch Irakijczyków. Pięć dni później w pobliżu polskiej ambasady w Bagdadzie eksplodował samochód-pułapka. W Iraku jest 900 polskich żołnierzy. Prezydent Lech Kaczyński nie podjął jeszcze decyzji, czy przedłuży ich misję o kolejny rok. Po zamachu na ambasadora premier zapowiedział jednak, że Polska nie zamierza dezerterować.
Polscy żołnierze nigdy nie torturowali Irakijczyków. Wszystkich podejrzanych Polacy przekazują służbom amerykańskim albo irackim.