Propozycję wspólnego oświadczenia potępiającego agresję Moskwy forsowała podczas pierwszego dnia spotkania w słowackim uzdrowisku Pieszczany delegacja polska. Prezydent Lech Kaczyński dopominał się również o wzmocnienie programu pomocy dla państw Kaukazu w ramach Partnerstwa Wschodniego. Sojusznikiem Polaków okazał się prezydent Węgier Laszlo Solyom. – Użycie siły przeciw suwerennemu państwu ignorujące prawo międzynarodowe jest godne potępienia. Okupacja Gruzji w takich państwach jak Polska, Czechy, Słowacja i Węgry musi kojarzyć się z gwałtem i przypomina inwazję wojsk Układu Warszawskiego w roku 1968 – stwierdził.
Okazało się, że nie miał racji. Prezydent Czech Vaclav Klaus uznał bowiem w rozmowie z dziennikarzami, że to „Gruzja sprowokowała konflikt wojskowy”, a „Tbilisi potrzebuje pomocy humanitarnej w tym samym stopiniu co Darfur”. Prezydent Słowacji Ivan Gaszparovicz opowiedział się natomiast za „logicznym rozpatrzeniem argumentów obu stron: Rosji i Gruzji”.
Prezydenci nie zdołali również uzgodnić wspólnego stanowiska w sprawie dalszego rozszerzenia Unii. – Co do Chorwacji mamy jasność sytuacji. Powinna znaleźć się w Unii jak najszybciej. Ale z Ukrainą i z Turcją jest już gorzej. Ukraina nie spełnia unijnych kryteriów. A ja osobiście nie sądzę, by Ankarę zaspokoiła obietnica wejścia do Unii za 45 lat. Takie obietnice niczego nie załatwią – argumentował Klaus.
– Szczyt odsłonił spore napięcia między politykami Grupy – uznała czeska telewizja CzT 24. – Słowacki rząd krytykuje otwarcie budowę amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Czechach i w Polsce. Stosunki węgiersko–słowackie są najgorsze od wielu lat.
W dniu rozpoczęcia szczytu węgierska prasa nie posiadała się z oburzenia, komentując słowa ministra kultury Słowacji Jana Mikolaja, który uznał, że przedstawiciele 450-tysięcznej węgierskiej mniejszości w jego kraju „powinni na ulicach posługiwać się językiem słowackim”. – Po węgiersku mogą rozmawiać w swoich domach – stwierdził.