W sobotę delegacja włoskich wygnanych w 1945 r. z Istrii i Dalmacji przybyła autokarem do Słowenii, by złożyć kwiaty przy rozpadlinie skalnej pod Golobivnicą, gdzie jugosłowiańscy partyzanci wrzucali pomordowanych Włochów i Słoweńców z Triestu podczas jugosłowiańskiej okupacji miasta. Drogę zagrodziły im uzbrojone w pałki bojówki nacjonalistów w mundurach armii byłej Jugosławii. Towarzyszyli im weterani partyzantki Josipa Broz-Tity i kilkunastoletni chłopcy w furażerkach z gwiazdą, sierpem i młotem. Wznosili okrzyki: „Włoskie świnie” i „Berlusconi faszysta!”
Włoska delegacja zaopatrzona we wszelkie pozwolenia władz słoweńskich przy całkowitej bierności licznie przybyłych na miejsce policjantów została zmuszona do odwrotu.
Zaszłości sprzed ponad 60 lat są zadrą w stosunkach Włoch ze Słowenią i Chorwacją. Wschodnie wybrzeże Adriatyku skolonizowali cesarze rzymscy. Potem było własnością Republiki Weneckiej. Gdy w drugiej połowie XIX w. powstawało państwo włoskie, w miastach dominowali Włosi, we wsiach – Chorwaci, Słoweńcy i Serbowie. Po I wojnie Włochy przejęły część terytoriów należących do Habsburgów.
Potem faszystowski reżim zmienił nazwy wsi i miasteczek na włoskie, podobnie jak pisownię nazwisk słowiańskich. Więziono jugosłowiańskich nacjonalistów. Do eskalacji prześladowań i masowych mordów doszło w czasie II wojny. Pod koniec wojny i zaraz po jej zakończeniu komunistyczni partyzanci Tity postanowili postawić aliantów przed faktem dokonanym, wysiedlając i mordując mieszkającą tam od wieków włoską ludność. Ofiarami padli faszystowscy dostojnicy, ale głównie ludność cywilna.
Titę wspierała czynnie włoska partyzantka komunistyczna. Ofiary szacowane na 11 – 30 tys. osób wrzucano do rozpadlin skalnych (foibe). Za sprawą włoskiej lewicy te zbrodnie otoczyła zmowa milczenia. Przypominanie o nich traktowane było jak rewizjonizm.