Trafiła za kratki jako matka dwójki dzieci, a w czasie pobytu w więzieniu kolejny raz zaszła w ciążę. Skłoniło to obrońców praw człowieka do nasilenia prowadzonej w jej obronie kampanii. Uważają oni, że wyrok w jej sprawie – podobnie jak w przypadku byłych szefów Jukosu – miał charakter polityczny.

We wrześniu ubiegłego roku, tuż przed urodzeniem trzeciego dziecka, Bachmina zwróciła się do prezydenta Rosji z prośbą o ułaskawienie, jednak potem wycofała swój wniosek. W jej sprawie apele do głowy państwa kierowali także intelektualiści, twórcy kultury, aktorzy i dziennikarze. Znana działaczka Jelena Bonner napisała list otwarty do Swietłany Miedwiediewej i Ludmiły Putiny. Sprawa prawniczki wywołała też spory – jak na Rosję – odzew społeczny. Pod umieszczoną w Internecie petycją o jej ułaskawienie podpisało się prawie 100 tysięcy osób.

Teraz eksperci zachodzą w głowę, co oznacza zgoda na jej warunkowe zwolnienie. Mało kto ma wątpliwości, że to decyzja polityczna, tym bardziej że wnioski w tej sprawie były wcześniej dwukrotnie odrzucane przez sąd. Część komentatorów wyraża dyskretnie nadzieję, że na fali sygnalizowanej przez Dmitrija Miedwiediewa odwilży władze mogą złagodzić politykę także wobec byłego szefa Jukosu Michaiła Chodorkowskiego, którego drugi już proces toczy się obecnie przed moskiewskim sądem.

Politolog Aleksiej Muchin nie kryje jednak sceptycyzmu. – To gest humanitarny, taki sygnał od chłopaków z podwórka, że z dziewczynami się nie bijemy. Ale walka z Chodorkowskim będzie trwać – mówi „Rz”.

Panuje przekonanie, że za obydwoma procesami byłego szefa Jukosu stoi jego osobisty wróg Władimir Putin. Zdaniem Muchina prezydent Miedwiediew, pomimo coraz liczniejszych gestów mających świadczyć o odwrocie od twardej linii poprzednika, nadal nie podejmuje takich decyzji samodzielnie. – Wolny Chodorkowski nie jest nikomu na rękę. Miedwiediew potwierdziłby swój wizerunek liberała w oczach Zachodu, ale dla większości Rosjan rozprawa z byłym oligarchą była zasłużoną karą – mówi.