– Po 50 lat wreszcie zakończyliśmy tę sprawę. Sprawiedliwość zwyciężyła – cieszył się 76-letni Gustavo Villoldo, gdy usłyszał wyrok. Były agent CIA żądał odszkodowania za śmierć swojego ojca, który przed rewolucją komunistyczną był znanym biznesmenem z podwójnym, amerykańskim i kubańskim, obywatelstwem.
Gdy Fidel Castro, Che Guevara i ich czerwoni kompani przejęli w 1959 r. władzę na wyspie, rodzinę Villoldo nazwano sługusami USA i jankeskich imperialistów i odebrano jej majątek – m.in. sieć salonów General Motors i olbrzymie ranczo. Ojciec Gustava Villoldo był bity, pozbawiany jedzenia i przesłuchiwany przez wiele dni. Śledczy powtarzali mu, że zostanie zabity jako „amerykański szpieg”. Gdy w końcu wypuszczono go na wolność, przyjechał do niego Che Guevara i kazał wybierać: albo pluton egzekucyjny, albo egzekucja syna. Villoldo wybrał śmierć, ale wolał popełnić samobójstwo, niż dać satysfakcję komunistom. Przedawkował środki nasenne.
Po tych wydarzeniach jego syn Gustavo Villoldo wstąpił do CIA. W 1961 r. wziął udział w inwazji w Zatoce Świń, a pięć lat później ścigał Che Guevarę w Boliwii. W zeszłym roku złożył zaś pozew do sądu w Miami za doprowadzenie do śmierci ojca. Sędzia przyznał mu rację i 1,179 mld dolarów odszkodowania. Pieniądze te można jednak wyegzekwować jedynie z zamrożonych kubańskich kont.
W USA świecą one pustkami. – Zrobimy wszystko, by uzyskać te pieniądze – zapewnia jednak adwokat Jeremy Alters, podkreślając, że jego kancelaria przeszuka kubańskie konta na całym świecie.