O planach administracji Baracka Obamy dotyczących nowej strategii atomowej poinformował wczoraj „The New York Times”. Powołując się na anonimowych doradców Białego Domu dziennik napisał, że w niemal ukończonym już dokumencie „Nuclear Posture Review” („Przegląd stanu broni nuklearnej”) znajdzie się zapis o redukcji arsenału nuklearnego o tysiące głowic. Urzędnicy przygotowujący nową strategię przyznają również, że administracja rozważa też po cichu kwestię wycofania taktycznej broni nuklearnej z Europy, która ma się obecnie znajdować na terenie Niemiec, Włoch, Belgii, Turcji i Holandii. Nowy dokument nie przewiduje też budowy – rozważanych za prezydentury George’a W. Busha – nowych rodzajów broni jądrowej, m.in. specjalnych bomb do niszczenia schronów przeciwatomowych.

Propozycje te mogą być ważnym krokiem w realizacji wizji Baracka Obamy, który w kwietniu apelował w Pradze o stworzenie świata wolnego od broni jądrowej. Krytycy prezydenta wskazują jednak na to, że takie plany w czasie, gdy Iran i Korea Północna rozwijają swoje programy nuklearne, są nie tylko naiwne, ale też niebezpieczne. Czy rzeczywiście mogą być groźne?

– Nie. Stany Zjednoczone mają obecnie rozlokowanych ponad 2100 głowic nuklearnych. Do tego posiadają w rezerwie mniej więcej dwa, trzy tysiące głowic strategicznych oraz kilkaset taktycznych bomb atomowych. USA i Rosja posiadają takie arsenały, aby wzajemnie się odstraszać. Jeśli oba kraje porozumieją się w kwestii redukcji tej broni, to nie będzie żadnego powodu, aby nadal utrzymywać jej zapasy na poziomie z czasów zimnej wojny – tłumaczy „Rz” Daryl Kimball, szef waszyngtońskiego Arms Control Association. Zauważa też, że Korea Północna ma dziś w najgorszym przypadku około tuzina bomb atomowych, Chiny mają ich ok. 30 – 40 sztuk, a Iran „wciąż jest jeszcze lata przed wyprodukowaniem nadającej się do użycia broni nuklearnej”. – Znaczna redukcja arsenałów byłaby więc dla Rosji i USA zarówno możliwa, jak i roztropna – przekonuje Kimball.

Waszyngton i Moskwa od miesięcy próbują uzgodnić nową wersję traktatu o redukcji broni strategicznej. Lecz chociaż porozumienie miało być gotowe do 5 grudnia – wtedy wygasała bowiem umowa z 1991 roku – rozmowy wciąż trwają. Wczoraj negocjatorom znów nie udało się uzgodnić tekstu traktatu. Następną rundę rokowań zaplanowano na 9 marca, a podpisanie dokumentu przewiduje się teraz na koniec marca lub kwiecień. Negocjacje trwają tak długo między innymi dlatego, że Rosjanie i Amerykanie spierają się o to, czy w traktacie powinno się wspominać o związku między liczbą głowic nuklearnych a systemem obrony przeciwrakietowej.

Spore kontrowersje wzbudzają też plany administracji Obamy w sprawie możliwości użycia broni atomowej. Wbrew oczekiwaniom niektórych członków Partii Demokratycznej, a także niektórych sojuszników, Biały Dom nie chce zrezygnować z zapisu pozwalającego na użycie arsenałów atomowych wobec państw, które nie posiadają broni jądrowej.