Atrakcyjna, płomiennowłosa minister Michela Vittoria Brambilla stwierdziła, że we Włoszech organizuje się zbyt dużo imprez, w których męczy się zwierzęta. – Skoro Katalończycy zrezygnowali z korridy, także my możemy zrezygnować z kilku palio, które szkodzą reputacji Włoch i znakowi „Made in Italy” – powiedziała. Przy okazji wspomniała o innych włoskich przejawach okrucieństwa wobec zwierząt.
Burmistrz Sieny, gdzie palio na rynku od lat ściąga tysiące turystów, już zapowiedział wkroczenie na drogę sądową. Populistyczna Liga Północna wydała bezwzględną walkę „próbie niszczenia świętych włoskich tradycji”, a senator Gianvittore Vaccari złożył niefortunną wypowiedź pani minister na karb upałów. Brambilla pod ostrzałem krytyki wyjaśniła, że nie chodziło jej o likwidację palio, tylko o kontrolę, czy w zawodach z udziałem zwierząt przestrzegane są należne im prawa.
Tak czy inaczej we Włoszech rozpoczęła się ogólnonarodowa dyskusja. Palio, często połączone jest z uroczystościami religijnymi. W kilkudziesięciu miastach trwa przez kilka dni współzawodnictwo dzielnic w różnych dziedzinach, na przykład w strzelaniu z łuku, kuszy, wyścigach koni, osłów, a nawet żab i gęsi.
Uczestnicy i miejscowi przebierają się w renesansowe stroje, tworząc imponujący spektakl zachwycający od lat turystów. Towarzyszą im procesje, uczty przy wystawionych na ulice stołach, koncerty renesansowej muzyki czy żonglerki sztandarami. Słynny wyścig konny w Sienie na oklep to trzy okrążenia wokół rynku reprezentantów 17 dzielnic (tzw. contrad). Zwycięża pierwszy na mecie koń, nawet jeżeli dotrze tam bez jeźdźca. Wszystko transmituje telewizja RAI, a całe Włochy zakładają się u bukmacherów jak Brytyjczycy przed gonitwą Grand National na torze Eintree. Rzymianie najczęściej życzą zwycięstwa contradzie Lupa (Wilczyca), bo Sienę mieli założyć synowie wykarmionego przez wilczycę Romulusa – Senio i Aschio.
Upadki, które skutkują połamaniem końskich nóg, zdarzają się rzadko. W 2006 r. ofiarami w Ferrarze padły jednak aż trzy wierzchowce. Obrońcy tradycji wskazują, że minister Brambilla (absolwentka filozofii) prowadzi rodzinny interes handlu wędzonym łososiem, homarami i langustami, więc powinna się zainteresować bardziej prawami do życia stworów morskich. Obrońcy praw zwierząt podnoszą, że Brambilla wie, o czym mówi, bo sama w swojej lombardzkiej posiadłości trzyma cztery konie, dwa osły, trzy kozy, 25 kotów, 14 psów i gołębie.