Korespondencja z Moskwy
"Resurs" to ważne słowo politycznej ruszczyzny. Dosłownie oznacza będące w czyjejś dyspozycji zasoby. Ale "administratiwnyj resurs" oznacza wszystko, co w Rosji może zrobić władza, by zapewnić odpowiadający jej rezultat wyborów. Od odmowy zarejestrowania partii czy jej kandydatów przez propagandę w mediach, uniemożliwianie kampanii opozycji, konfiskowanie jej wydawnictw, aż po zastraszanie wyborców i fałszerstwa.
"Resurs" był w użyciu od lat 90., ale przed wyborami do Dumy, które mają się odbyć w grudniu, władze czują niepokój i dawne narzędzie używane jest na większą skalę. Sprzyja temu również rozwój techniki.
Biznesmen z Czelabińska Konstantin Korowin ujawnił, jak w ubiegłym tygodniu na spotkaniu z dyrektorami przedsiębiorstw szef administracji miasta Siergiej Dawydow przedstawiał im prosty sposób na skłonienie pracowników do głosowania na prokremlowską Jedną Rosję. Trzeba im mianowicie dać za właściwie oddany głos premię. Od 500 do 2000 rubli. – Teraz każdy ma przecież aparat fotograficzny w komórce. Niech sfotografuje, że prawidłowo zakreślił kartę. Wtedy dostanie premię – tłumaczył Dawydow.
Jak dotąd jedynym bezpośrednim świadkiem udzielania takich instrukcji, który powiedział o tym publicznie, był Korowin. Ale informacje o szykowaniu przez władze systemu nacisków, premii i weryfikacji poprzez fotografowanie kartki wyborczej przychodzą z całej Rosji. Opozycja przygotowuje już własne instrukcje, w których uczy, jak nie narazić się szefowi z pracy, w określony sposób fotografując kartkę wyborczą,