Napaści na tle seksualnym są coraz częstszym zjawiskiem w armii USA i osiągają już rozmiary "epidemii". Mimo opieki i programów pomocowych oferowanych poszkodowanym kobietom, tysiące ofiar wciąż boi się mówić o swoich doświadczeniach.
Z nowych, niepokojących danych wynika, że nawet 26 tysięcy kobiet służących w amerykańskim wojsku mogło paść ofiarą wykorzystywania na tle seksualnym. Raport został opublikowany zaledwie po tym po tym, jak oficer odpowiedzialny za zapobieganie przestępczości seksualnej w siłach powietrznych USA, sam został oskarżony o molestowanie kobiety na parkingu w Virginii.
Z raportu wynika, że w 2012 roku doszło do 3374 ataków na tle seksualnym. Oznacza to wzrost o 6 proc., a dane obejmują tylko zgłoszone przypadki. Badania wśród żołnierzy, w których nie trzeba było podawać swoich danych ukazały jednak, że ofiar mogło być nawet 26 tys.
Zdaniem Pentagonu kluczowym wnioskiem z raportu jest fakt, że napaści na tle seksualnym są istotnym i pogłębiającym się problemem amerykańskiej armii, a ich liczba pozostaje znacznie zaniżona.
Do wyników badań odniósł się prezydent USA Barack Obama, który zapewnił, że nie będzie tolerował tego rodzaju zachowań. Dodał też, że rozmawiał już o tym z sekretarzem obrony Chuckiem Hagelem i wezwał go do wyciągnięcia konsekwencji wobec każdego żołnierza, który dopuścił się napaści na tle seksualnym.