Korespondencja ?z Barcelony
– Nie wyłącznie, ale przede wszystkim chodzi o pieniądze, dopiero potem o zachowanie katalońskiej kultury i tradycji – przekonuje znany pisarz kataloński Jordi Punti. Dyskutujemy w jednej z kawiarni Barcelony o przyszłym niepodległym państwie Katalonia. Parlament autonomicznej Katalonii postanowił właśnie, że 9 listopada odbędzie się referendum w sprawie niepodległości. W końcu Katalonia to odrębny naród, język, kultura i tradycja. Cóż trzeba więcej?
Jordi Punti nie ma wątpliwości co do wyniku referendum, lecz w przeciwieństwie do wielu polityków, intelektualistów czy dziennikarzy opowiadających się za niepodległością nazywa sprawy po imieniu. Jest przekonany, że Katalończycy chcą się oddzielić od Hiszpanii, bo chcą po prostu lepiej żyć. Hiszpania to bankrut, a licząca 7,5 mln mieszkańców Katalonia z nowoczesnym przemysłem i gospodarką chce się odbić szybko od kryzysowego dna i stać się dynamicznie rozwijającym się państwem. – Kryzys sprawił, że Katalończycy umocnili swą tożsamość narodową – tłumaczy pisarz.
Rzut oka na statystyki potwierdza tę tezę. Im gorzej było w Hiszpanii w ostatnich latach, tym szybciej rosła liczba zwolenników niepodległości.
Przy tym większość mieszkańców Katalonii nie ma katalońskich korzeni. Wszyscy znają mniej lub gorzej kataloński, ale posługuje się nim w życiu prywatnym mniej niż połowa mieszkańców. W końcu język kataloński obowiązuje w szkołach wszystkich szczebli. Katalończykiem zostaje się, osiedlając się po prostu w Katalonii.