Dwóch Palestyńczyków uzbrojonych w siekiery i noże wtargnęło wczoraj do jednej z synagog w Jerozolimie, masakrując cztery osoby i raniąc dziesięć. Zostali zastrzeleni przez policję. Atak potępił szef Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas. Jednak Hamas i Islamski Dżihad, dwa główne radykalne ugrupowania palestyńskie, wyraziły zadowolenie, wyjaśniając, że atak był aktem odwetu za śmierć ich męczennika, kierowcy autobusu, którego znaleziono dzień wcześniej powieszonego w swym autobusie w Jerozolimie Zachodniej.
Odwet nieuchronny
Od tygodni nie ma praktycznie dnia w Izraelu oraz na okupowanym Zachodnim Brzegu bez ataków terrorystycznych, protestów, demonstracji i zamieszek ulicznych. Dochodzi do tego konflikt w rejonie meczetu Al Aksa i świętego miejsca dla Żydów, Ściany Płaczu, gdzie kilkanaście dni temu od kul palestyńskich ranny został rabin Jehuda Glick. Dowodził, że Żydzi powinni mieć swobodny dostęp na Wzgórze Świątynne, gdzie znajduje się Al Aksa.
Wtorkowy atak w synagodze nie jest bynajmniej ostatnim aktem w rozkręcającej się od lata tego roku spirali przemocy w Izraelu. Premier Beniamin Netanjahu zapowiedział już odwet za atak w synagodze. Po nim nastąpi zapewne odpowiedź ze strony palestyńskiej.
– Istnieją już wszystkie przesłanki do wybuchy trzeciej intifady – przekonuje „Rz" Antoine Basbous, szef paryskiego Obserwatorium Krajów Arabskich. Jego zdaniem Palestyńczycy stracili już wszelką nadzieję, że uda się znaleźć pokojowe rozwiązanie konfliktu. Według nich nie ma już żadnych szans na negocjacje pokojowe, nie ma nadziei na odbudowę Strefy Gazy zniszczonej przez izraelskie pociski latem tego roku i nie ma nadziei na zmianę polityki rządu, który udzielając raz po raz nowych zezwoleń na budowę nowych mieszkań we wschodniej części Jerozolimy, kontynuuje sprawdzoną politykę kolonizacji ziem arabskich.
Mijający rok jest jednym z najbardziej krwawych w konflikcie izraelsko-arabskim. W kwietniu zakończyły się fiaskiem dziewięciomiesięczne wysiłki mediacyjne administracji Baracka Obamy usiłującej doprowadzić do negocjacji palestyńsko–izraelskich. Miałyby stworzyć warunki do zawarcia trwałego pokoju. Rozbieżności dotyczące przyszłego statusu Jerozolimy, jak i losu palestyńskich uchodźców pogrzebały cały proces pokojowy.