Ken Jimbo: Inwazja na Tajwan jest możliwa

W wyliczeniach Pekinu niezaatakowanie Tajwanu może okazać się bardziej kosztowne niż inwazja na wyspę. Nie byłbym więc optymistą w tej kwestii – mówi Ken Jimbo, specjalista ds. bezpieczeństwa narodowego i polityki obronnej Japonii.

Publikacja: 24.03.2023 03:00

Ken Jimbo jest profesorem na tokijskim uniwersytecie Keiō, ekspertem w dziedzinie Indo-Pacyfiku

Ken Jimbo jest profesorem na tokijskim uniwersytecie Keiō, ekspertem w dziedzinie Indo-Pacyfiku

Foto: archiwum prywatne

W 2022 r. przyjęto w Japonii nową strategię bezpieczeństwa. Czy to odpowiedź na sytuację w Ukrainie?

Tak. Ta sytuacja jest definitywnie brana pod uwagę. Chiny, Korea Północna i Rosja to trzy najbardziej problematyczne obszary, a Chiny są rzeczywistym „frontem” naszej strategicznej rywalizacji. Należy zauważyć, że od czasu rozpoczęcia inwazji na Ukrainę zaszła zmiana percepcji. Dotąd uważano, iż wojna tradycyjna, taka jak ta, nie może wydarzyć się w XXI w., a autorytarni przywódcy, tacy jak Putin, nie mogą podjąć decyzji opartej wyłącznie na własnych ambicjach. Dziś wojna wydaje się wyborem Rosji jako narodu. Dlaczego więc coś podobnego nie mogłoby wydarzyć się w relacjach między Chinami i Tajwanem? Potrzeba szybkich działań pociągnęła za sobą drastyczne zwiększenie naszego budżetu obronnego oraz radykalne zwiększenie możliwości obronnych na kolejne pięć lat, więc to jest to, na czym się tak naprawdę koncentrujemy. Kolejnym ważnym tematem jest bezpieczeństwo ekonomiczne. W strategii poruszamy więc kwestie wykorzystania łańcucha dostaw, możliwość kontrolowania poprzez najnowsze technologie, przepisy dotyczące kontroli eksportu, dotacje, procesy reshoringu. Te kwestie z zakresu geoekonomii są kluczowe dla każdego przedsiębiorcy przy podejmowaniu decyzji strategicznych, dlatego musimy zdobyć przewagę na tym polu. Zwłaszcza że te tematy nie są nam obce. Stworzyliśmy więc platformę dyskusji między liderami biznesu i między nami, ekspertami.

Czytaj więcej

Japońskie symbole. Pierwsza taka wizyta od końca drugiej wojny światowej

W jaki sposób wojna w Ukrainie zmieniła polaryzację na świecie?

Sądzę, że wywarła wpływ na wiele obszarów i, tak jak wspomniałem, na pewno znalazła odbicie w naszym planowaniu obrony.

W jaki sposób?

Bardzo realny. Ponieważ do tej pory nasza koncepcja obrony była, ogólnie mówiąc, oparta na tym, w jaki sposób możemy odstraszać poprzez demonstrowanie naszego potencjału. Jednak w obecnej sytuacji odstraszanie musi przybrać wymiar bardziej konkretny. Zwłaszcza że taktyka odstraszania może okazać się nieskuteczna w przypadku Tajwanu, wysp Senkaku oraz innych obszarów. Musimy zademonstrować naszą możliwość odpowiedzenia, a analizując możliwości naszej reakcji, od razu widać, jak jesteśmy nieprzygotowani, jeśli chodzi o spójność operacji czy uzbrojenie. Spójrzmy, jak skutecznie Ukraina opiera się Rosji, a przecież jest zdecydowanie militarnie od niej słabsza. Ale sposób walki, zwłaszcza ciągłe stawianie oporu i logistyka na froncie może być przykładem, jaką taktykę powinniśmy przyjąć w stosunku do Chin, mimo iż Chiny wydają się o wiele silniejsze, jeśli chodzi o przewagę w powietrzu i na wodzie. Trzeba wziąć pod uwagę sytuację, że gdyby Pekin próbował podjąć operację mającą na celu zajęcie Tajwanu, moglibyśmy spróbować uderzyć w chińskie siły, aby uniemożliwić sukces. To nauka, która płynie z tego, co się stało w Ukrainie.

Dotychczasowa logika tej wojny jest dość oczywista. Początkowo Ukraina nie dysponowała ani wielką armią, ani siłą ekonomiczną, co narażało ją na ryzyko szybkiej porażki. Po roku widzimy jednak nowy naród i nową armię, która najprawdopodobniej będzie za chwilę najsilniejszą w Europie. Na dodatek wspierają ją NATO i USA, co sprawia, że pewnie nie zostanie kompletnie pokonana. Co można wywnioskować z tej sytuacji?

Myślę, że jest to wielka lekcja dla nas wszystkich, która pokazuje, jak bardzo liczy się wola walki. Widać to po pierwszych dniach agresji na Ukrainę. Ukraińska armia nie poddała się mimo wojsk zbliżających się do Kijowa i powszechnego przekonania, że stolica padnie w siedem dni. Mimo tego dali opór, np. utrzymując lotnisko, co stworzyło sytuację patową dla rosyjskich sił lądowych w północnej części Ukrainy. A potem w miesiąc użyli wszystkich swoich sił, by odeprzeć Rosjan. Wydaje mi się, iż to dobrze pokazuje, że można stawiać skuteczny opór, zwłaszcza gdy ma się wsparcie. W analogicznej sytuacji chcielibyśmy, żeby Tajwan postąpił tak samo. Zarazem nie chciałbym, żeby musiał godzić się na ustępstwa wobec Chin. A w Pekinie uważano, że Tajwan nie będzie umiał się bronić, a przecież taki opór byłby bardzo prawdopodobny. Zwłaszcza gdy do jego własnych możliwości obronnych dołączyłoby nasze wsparcie logistyczne. Mamy również do czynienia z utrzymywaniem sojuszu i wydaje mi się, że w tej sprawie jest akurat wiele punktów zbieżnych z sytuacją Polski. Myślę, że optymalnym sposobem na działanie jest swego rodzaju egoizm, co oznacza, że oczekiwalibyśmy wsparcia USA, gdyby było realnie potrzebne, a jeśli takiej potrzeby by nie było, powstrzymywalibyśmy naszych sojuszników przed niepotrzebnym zaangażowaniem. Tak chyba powinni zachowywać się sojusznicy. Jednak żeby to było możliwe, potrzeba realnej siły i możliwości obrony, większej siły ognia, potencjału odstraszania. Do USA moglibyśmy się zwrócić np. w przypadku bardziej zaawansowanych operacji, eskalacji konfliktu, przeciwko Chinom i Korei Północnej. Są to rzeczy, których nauczyliśmy się z wojny w Ukrainie, ale nasza pierwsza odpowiedź powinna zawsze być priorytetem.

Wojna w Ukrainie dowiodła, że NATO i Zachód mogą zademonstrować sojuszniczą solidarność z napadniętym krajem, czego Putin się nie spodziewał. Czy w Azji nie powinno się w związku z tym rozważyć członkostwa w NATO, czy przynajmniej podobnego układu sojuszniczego?

Bardzo dobrze jest widzieć jedność NATO jako efekt uboczny ataku na Ukrainę. Przed 24 lutego 2022 r. istniał duży podział, jeśli chodzi o interesy i plany członków UE oraz NATO. W radzie NATO dominował konflikt interesów, a skutkiem zawsze były frustracja i niepewność, czy sojusz rzeczywiście może być skuteczny w działaniach obronnych. Dodatkowo każdy miał swoje priorytety, ale wobec realnego niebezpieczeństwa przychodzącego z Rosji wszyscy się zjednoczyli. Jest to również dobry wzorzec dla Japonii, Australii, a nawet dla Korei Południowej, żeby też się zaangażować.

A dlaczego nie dla Tajwanu?

Cóż, to skomplikowałoby wiele spraw i przyniosło efekty uboczne, z którymi musielibyśmy się liczyć w Azji. Ale wracając do relacji między Azją a NATO, gdyby kiedykolwiek NATO potrzebowało pomocy, jesteśmy gotowi na taką pomoc i chcielibyśmy, żeby NATO zrobiło to samo, gdybyśmy znaleźli się w niebezpieczeństwie.

Czy opcja wejścia do NATO jest trudnym wyzwaniem dla Japonii?

Jest to trudne dlatego, że wprawdzie wierzę, iż siła NATO leży w artykule 5 mówiącym o kolektywnej obronie, ale o ile jest to dość łatwe w waszym przypadku, to nasze działania solidarnościowe, np. w Niemczech czy Polsce, byłyby naprawdę skomplikowane. W ogóle angażowanie się w obronę wzajemną poza relacjami z USA jest problematyczne. Trudno to sobie wyobrazić nawet wobec naszych dobrych partnerów: Korei Południowej, Indii czy Australii. Wasza doktryna, interesy, bezpieczeństwo narodowe są połączone. W naszym przypadku, gdyby np. Korea Południowa została zaatakowana, czy byłby to problem dla Australii lub Indii? Odpowiedź brzmi tak, ale nie tak znów duży, jak wydaje się wielu Europejczykom.

Ale macie tu Amerykanów w regionie.

Tak, tyle że Amerykanie wolą mieć system gwarancji dwustronnych. Stany próbowały usprawnić zaangażowanie w regionie poprzez posiadanie struktury wielostronnej, która byłaby bardziej wydajna, z dopracowanym systemem dowodzenia, kwaterą główną i innymi biurokratycznymi procesami. Teoretycznie byłoby to dobre, jednak każdy sprzymierzeniec USA w tym regionie ma do czynienia z innymi ryzykami. Korea Południowa zagrożona przez Północną, Japonia ze swoimi trzema kierunkami zagrożeń oraz raczej bezpieczne Australia, Nowa Zelandia, Filipiny.

Jeszcze inna sytuacja jest na zachód od was.

Więc jeśli chcielibyśmy zaangażować Indie, które mają duży spór z Pakistanem i jakby coś się stało w Kaszmirze, to czy bylibyśmy gotowi wysłać nasze siły, aby wesprzeć Indie, by walczyć z Pakistanem? Myślę, że priorytety tak się od siebie różnią, że zaangażowanie we wzajemną obronę w stylu NATO to w naszym przypadku bzdura, nawet jeśli mówią o tym politycy. Tak naprawdę bardziej dążymy do dwustronnych relacji, co nie wyklucza dzielenia się doświadczeniami, tworzeniem systemów komunikowania, wspólnych rozwiązań, projektów, dzięki którym możliwe jest skuteczne działanie wielostronne. Nie zinstytucjonalizowane, a zadaniowe. Według mnie jest to lepszy sposób podejścia do bezpieczeństwa w Azji.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Tokio bez wątpliwości w sprawie Ukrainy

Czy myśli pan, że ludzkości grozi „orwellowska” wizja świata podzielonego na dwie części: „euroatlantycką sferę liberalnych demokracji” i „euroazjatycką sferę autorytarną”, która łączyłaby Chiny, Rosję, Koreę Północną?

Cóż, nie można wykluczyć, że zadziała tu efekt samospełniającej się przepowiedni. Zawsze, gdy z jednej strony wzmacnia się demokracja, z drugiej pręży tyrania i trzeba sobie z tym jakoś radzić. Ale jeśli będziemy właśnie tak postrzegali czy obrazowali relacje międzynarodowe, to możliwe, że będzie miało to jakiś wpływ na tworzenie się właśnie takiej rzeczywistości. Jeśli idzie o Japonię, czy my widzimy takie zagrożenie, to odpowiem: i tak, i nie. Tak, bo myśląc o ochronie naszych granic i uniwersalnych wartości – takich jak wolne społeczeństwo czy otwarta gospodarka – przed zagrożeniem ze strony reżimów autorytarnych, musimy tworzyć sojusze i szukać przyjaciół, wzmacniać się. Odwrotna strona problemu to liczne podziały w całej reszcie świata zwanej „globalnym Południem”, które też nie jest monolityczne. Jest w nim dużo sprzeczności. Spójrzmy np. na różnice między Południową Azją, Afryką, krajami Bliskiego Wschodu. Niektóre z tych krajów mogą nie być aż tak demokratyczne, jak byśmy tego chcieli, ale zarazem mieć status partnera strategicznego, jak np. Wietnam. Singapur jest kolejnym przykładem, podobnie jak wiele innych.

Ta „orwellowska” wizja świata oznaczałaby koniec globalizacji. Tyle że na przeszkodzie temu stoi fakt, że zarówno Chiny, jak i Japonia mają globalne interesy gospodarcze. Pjongjang i Moskwa – odwrotnie. To kraje, które mają interesy czysto regionalne. Czy aby nie jest tak, że globalna skala interesów Chin nie działa na rzecz utrzymania status quo? Innymi słowy, czy skrajna polaryzacja nie byłaby szkodliwa dla Chin?

Zgadzam się. Wygląda na to, że globalne cele, jak np. aktywna działalność w Światowej Organizacji Handlu, ustąpiły wizji jeszcze bardziej konkurencyjnego świata, w którym żyjemy.

Czytaj więcej

Akio Takahara: Dla Pekinu priorytetem jest utrzymanie reżimu

I bardziej zglobalizowanego. Weźmy taki oto przykład. W rządowej agencji wspierania japońskich inwestycji za granicą dowiedziałem się, że 13 tys. japońskich firm inwestuje w Chinach. Gdyby doszło do ostrych podziałów oraz sankcji i japoński biznes wycofałby się z Chin, Putin i Rosja nie byliby w stanie zapełnić tej luki. Po co więc Chińczycy mieliby działać na swoją szkodę? Tylko po to, żeby Rosja mogła kontynuować wojnę w Ukrainie?

Mogę wyobrazić sobie dwie drogi. Pierwsza, że Chiny dalej polegają na globalnym rynku w pewnych obszarach, jednak stają się coraz bardziej zapóźnione, np. w sferze technologii. Druga może być taka, że Chiny są sparaliżowane samoświadomością, że w 2022 r. osiągnęły największy w historii stopień wymiany handlowej z USA i Japonią. W Chinach jest 13 tys. japońskich firm, które wypracowują najwyższe stopy zwrotu w porównaniu z całą resztą innych rynków, średnio 16,9 proc.

Jak bardzo jest to ważne?

Chiny to nasz największy partner handlowy. A inwestycje tam znacząco wpływają na PKB Japonii.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Azja patrzy na Xi Jinpinga. Megaloman prący ku wojnie?

Czy z perspektywy tak wielkoskalowego związku gospodarek atak na Tajwan i wynikające z niego sankcje Zachodu i Japonii nie byłyby aby samobójcze dla chińskiej ekonomii?

Chcielibyśmy, żeby tak to było postrzegane, ale czy Xi Jingping myśli o tym w ten sposób? Nie wiemy. Prócz tego świat próbuje przedstawić decyzje Putina jako błąd, ale Rosja dalej utrzymuje straty w PKB jedynie na poziomie około 2 proc., a nie 35 proc.

Jeśli wierzyć rosyjskim statystykom, które nie muszą być prawdziwe.

Więc jeśli międzynarodowe sankcje nie zadziałają w ciągu pięciu lat, Chiny mogą dojść do wniosku, że presja międzynarodowa nie wystarczy i mogą zdecydować się na narażenie globalnej ekonomii, atakując Tajwan. Będzie kryzys, fakt, ale ważniejsze jest to, co wydarzy się później. Czy aby wszystko nie wróci do normalności? Spójrzmy na to, co się wydarzyło z Hongkongiem. Cały świat mówił o katastrofie, ale dziś Hongkong znów funkcjonuje normalnie. Trzeba więc wyciągać wnioski z tej lekcji. Możemy powstrzymywać Chiny, ale te mogą kalkulować, że niezaatakowanie Tajwanu będzie jeszcze bardziej kosztowne. Nie byłbym więc aż takim optymistą, że nie dojdzie do inwazji ze względów ekonomicznych. Chińskie wyliczenia w sprawie kosztów i korzyści mogą być zupełnie inne od naszych, choć z pewnością w pańskiej tezie o „nieopłacalności” ataku jest dużo racji.

Czy w związku z wojną w Ukrainie epicentrum globalnej polityki przemieściło się z Pacyfiku i Morza Południowochińskiego do Europy i do strefy euroatlantyckiej?

W rozmowach z kolegami z Waszyngtonu wciąż słyszę, że region Pacyfiku jest ważniejszy. Ale efekt szoku z Ukrainy po tym, jak agresywnie została zaatakowana, jest wstrząsający. I każe zadać pytanie, czy USA utrzyma swoje zaangażowanie w regionie, gdyby Chiny zaatakowały Tajwan. Teoretycznie są tu siły militarne, ale co z politykami? Czy naprawdę potrafiliby zaangażować się w sprawę Cieśniny Tajwańskiej? Czy poświeciliby życie swoich żołnierzy? To nie jest takie oczywiste. Dlatego też musimy ulepszyć nasze możliwości obrony.

Czy istnieje jakaś formalna gwarancja obrony Tajwanu ze strony USA?

Tak. Po tym, jak na początku lat 70. Tajwan stracił uznanie międzynarodowe na rzecz ChRL, doszło do sformalizowania relacji Tajpej z Waszyngtonem. Niemniej trudno powiedzieć, do jakiego stopnia USA jest zaangażowane na Tajwanie. Według nas jest to specjalny układ związany z budowaniem możliwości obronnych Tajwanu, ale wobec braku formalnej suwerenności nie jest pewne, czy USA będzie wyspy broniło. Wracając do kwestii gospodarczych, wydaje mi się, że Japonia nie ma na celu stworzenia czarno-białego stanu światowych powiązań, ponieważ bardzo angażuje się ekonomicznie w Chinach. To samo dotyczy Azji Południowo-Wschodniej. Są to obszary bardzo wartościowe z perspektywy łańcucha dostaw, tymczasem Azja Południowo-Wschodnia zaczyna ciążyć w kierunku Chin. Zatem, jeśli byśmy podejmowali wybory skrajnie dogmatycznie, nasi partnerzy musieliby wybierać między Chinami i Japonią. Nie chcemy takiego czarno-białego podziału. Próbujemy być bardziej „szarzy” w tych relacjach. To znaczy, konkurujemy z Chinami na wielu polach, ale nie stawiamy nikogo przed wyborem: Tokio albo Pekin. Taka jest nasza polityka w Azji Południowo-Wschodniej, Indiach, Pakistanie i innych krajach.

Czytaj więcej

Czy Ukraina jest w ogóle ważna dla USA?

Czy obserwując Chiny, dostrzega pan odwrót od polityki promowania wolnego rynku na rzecz gospodarki państwowej? Czy w tym sensie Xi jest bliski pomysłom i praktykom z czasów Mao?

Zgadzam się z analizą Kevina Rudda, byłego premiera Australii, który jest wybitnym ekspertem od Chin, zna oficjalną chińską doktrynę i napisał wyśmienitą pracę o chińskiej polityce zagranicznej. Próbuje w niej pokazać, że – jak pan wspomniał – polityka reformy się skończyła. Xi Jinping kapitalizuje dla państwa wolny rynek Chin, który powstał dzięki reformom w ostatnich dekadach, włączając w to firmy technologiczne oraz całą sferę cyfrową. Oczywiście ideologia Xi wywodzi się w jakimś stopniu z myśli Mao i w tym sensie mamy analogię. Państwo przejmuje zakumulowany kapitał tak, jak maoiści przejmowali bogactwo Chin wytworzone w latach 20. i 30. To motywacja ideologiczna. Państwo „zabiera wolność” takim firmom jak Alibaba czy Tencent. Pozostaje pytanie, jak teraz sobie poradzą. Może całkiem nieźle? Na pewno znaleźli się pod presją chińskiego rządu, który ma inne ambitne plany w sektorach publicznych, w dziedzinach finansów, infrastruktury, energii. To dziś priorytet dla Xi. Zatem aktualny do niedawna plan, by chińskiej gospodarce przewodzili prywatni przedsiębiorcy, skończył się. Mam nadzieję, że dalej pozostaje potencjał, ale Jack Ma i wiele innych wielkich talentów w Chinach jest straconych, ponieważ ośmielili się wybić ponad przeciętność.

Może po kolejnym zwrocie pojawią się nowi liderzy. Inaczej myślący.

Nowi liderzy mogą przyjść tylko po śmierci Xi Jinpinga. Nie sądzę, żeby oddał władzę dobrowolnie. Może ze względu na stan zdrowia. A nowi liderzy po XX zjeździe komunistycznej partii? Wydaje się, że potencjalni reformatorzy stracili swoją moc i została tylko taka „czerwona armia”, która słucha się ludzi Xi Jinpinga. Więc Chiny mają ponad miliard mieszkańców, ale są jednocześnie kontrolowane przez jednego człowieka.

Ken Jimbo

Ken Jimbo jest profesorem na tokijskim uniwersytecie Keiō, ekspertem w dziedzinie Indo-Pacyfiku

W 2022 r. przyjęto w Japonii nową strategię bezpieczeństwa. Czy to odpowiedź na sytuację w Ukrainie?

Tak. Ta sytuacja jest definitywnie brana pod uwagę. Chiny, Korea Północna i Rosja to trzy najbardziej problematyczne obszary, a Chiny są rzeczywistym „frontem” naszej strategicznej rywalizacji. Należy zauważyć, że od czasu rozpoczęcia inwazji na Ukrainę zaszła zmiana percepcji. Dotąd uważano, iż wojna tradycyjna, taka jak ta, nie może wydarzyć się w XXI w., a autorytarni przywódcy, tacy jak Putin, nie mogą podjąć decyzji opartej wyłącznie na własnych ambicjach. Dziś wojna wydaje się wyborem Rosji jako narodu. Dlaczego więc coś podobnego nie mogłoby wydarzyć się w relacjach między Chinami i Tajwanem? Potrzeba szybkich działań pociągnęła za sobą drastyczne zwiększenie naszego budżetu obronnego oraz radykalne zwiększenie możliwości obronnych na kolejne pięć lat, więc to jest to, na czym się tak naprawdę koncentrujemy. Kolejnym ważnym tematem jest bezpieczeństwo ekonomiczne. W strategii poruszamy więc kwestie wykorzystania łańcucha dostaw, możliwość kontrolowania poprzez najnowsze technologie, przepisy dotyczące kontroli eksportu, dotacje, procesy reshoringu. Te kwestie z zakresu geoekonomii są kluczowe dla każdego przedsiębiorcy przy podejmowaniu decyzji strategicznych, dlatego musimy zdobyć przewagę na tym polu. Zwłaszcza że te tematy nie są nam obce. Stworzyliśmy więc platformę dyskusji między liderami biznesu i między nami, ekspertami.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789