Kosztowny biznes deportacyjny

Podatnicy amerykańscy wydają dziennie ponad 300 tys. dol. na odsyłanie imigrantów.

Aktualizacja: 10.05.2016 07:06 Publikacja: 08.05.2016 19:00

Kosztowny biznes deportacyjny

Foto: AFP

Korespondencja z Nowego Jorku

Donald Trump, który republikańską nominację na kandydata na prezydenta ma już prawie w kieszeni, od początku swojej kampanii zapowiada, że jeżeli wygra wybory, to w ciągu dwóch lat deportuje wszystkich 11,3 mln nielegalnych imigrantów z USA. Kosztowałoby to rząd amerykański dodatkowe 400 mld dol. i spadek PKB.

W 2015 roku Immigration and Customs Enforcement deportowała z USA ponad 235 tys. ludzi. Średnio na deportację jednego imigranta wydano ponad 12 tys. dol. Na sam transport poza granice kraju w ubiegłym roku rząd amerykański wydał średnio 1962 dol. Dla porównania – bilet z USA do Polski w obleganym okresie świątecznym czy wakacyjnym można kupić za 1100 dol. Skąd więc tak wysokie koszty w przypadku deportacji?

Nielegalni imigranci, pochodzący ze 190 krajów świata, wywożeni są autobusami, na pokładach samolotów pasażerskich, a czasem ICE wynajmuje do tego celu prywatne samoloty, np. kosztowny Gulfstream IV. Raz agencja wynajęła boeinga 767 na 261 osób, by wysłać jedną osobę do Nigerii. Władze tłumaczą, że prywatne samoloty czarterowane są do transportu „osób wysokiego ryzyka", którym podczas lotu towarzyszyć musi spora grupa ochroniarzy.

Nie mniej kosztowne jest przetrzymywanie imigrantów w ośrodkach zatrzymań, gdzie oczekują na deportacje, spędzając tam średnio 28,7 dni. Przy czym dzień w ośrodku w Dilley (niewielkiej miejscowości w południowym Teksasie) kosztuje aż 231 dol. – więcej niż pokój w czterogwiazdkowym hotelu Hilton Palacio del Rio w tym stanie. Klient płaci w nim za noc 169 dol.

Rocznie ośrodek w Dilley pochłania dziesiątki milionów dolarów, a jest tylko jednym z 250, jakie działają w USA.

Jak wynika z danych opublikowanych niedawno przez senacką podkomisję do spraw imigracji, której przewodzi nieprzyjazny imigrantom republikański senator Jeff Sessions z Alabamy, w ciągu ostatnich trzech lat liczba deportacji co prawda zmalała z ponad 409 tys. w roku 2012 do 235 tys. w 2015, ale budżet deportacyjny ICE wzrósł o 25 proc. – z 2,7 mld dol. do 3,4 mld dol.

Do deportowania zaś ponad 11 mln osób trzeba będzie zwiększyć liczbę agentów imigracyjnych z 4 tys. do co najmniej 90 tys. W działających obecnie na terenie USA 250 ośrodków zatrzymań jest 34 tys. miejsc. By przeprowadzić proces deportacyjny wszystkich nielegalnych imigrantów, w ciągu dwóch lat trzeba będzie zwiększyć ich liczbę dziesięciokrotnie. Potrzeba będzie 1300 sądów imigracyjnych (obecnie działa 58) i 30 tys. więcej federalnych prokuratorów imigracyjnych. Za te wszystkie dodatkowe wydatki płaciliby amerykańscy podatnicy. Do tego dochodzą koszty transportu imigrantów, z których tylko połowa pochodzi z Meksyku, gdzie można ich po prostu odesłać autobusami. Resztę trzeba wozić transportem lotniczym.

Co więcej, pozbycie się takiej liczby ludzi sprawiłoby, że amerykański PKB skurczyłby się od 2 do ponad 5 proc. (w zależności od badań). To dlatego, że około 6,8 mln z ponad 11 mln nielegalnych imigrantów pracuje, a duża ich część płaci również podatki. Po usunięciu tak znacznej liczby pracowników wielu branżom, w których trudno o ręce do pracy, jak np. rolnictwo, budownictwo czy gastronomia, groziłoby załamanie. Stąd pomysły Trumpa krytykują również konserwatywni miliarderzy, np. bracia Koch, którzy są jednymi z głównych donatorów kampanii prezydenckich.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1182
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1181
Świat
Meksykański żaglowiec uderzył w Most Brookliński
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177