Bernie Sanders nie daje za wygraną

Od tygodnia Clinton ma nominację w kieszeni. Ale senator z Vermontu wcale nie kończy kampanii w prawyborach.

Aktualizacja: 13.06.2016 20:14 Publikacja: 12.06.2016 18:29

Bernie Sanders ma 75 lat, to jego ostatnia szansa na prezydenturę

Bernie Sanders ma 75 lat, to jego ostatnia szansa na prezydenturę

Foto: AFP

Aleksander Słabisz z Nowego Jorku

Wydawałoby się, że kiedy kraj okrzyknął Hillary Clinton zwyciężczynią prawyborów w Partii Demokratycznej, a sam prezydent, wiceprezydent i liderka demokratów w Izbie Reprezentantów oficjalnie udzielili jej poparcia, jej jedyny rywal automatycznie opuści ręce, zwinie swój sztab i uda się na zasłużony odpoczynek. Bo po co nadal prowadzić kampanię, jak i tak nie ma szans na wygraną?

Tymczasem Bernie Sanders nie wstrzymał zbiórki pieniędzy, nadal umawiał się na spotkania z wyborcami i krytykuje swoją oponentkę oraz establishment partii, prezentując się jako kandydat spoza układu. Zapowiedział, że nie zawiesi kampanii przed głosowaniem w Dystrykcie Kolumbii, a może pociągnie ją do Krajowej Konwencji Demokratów, która ma się odbyć w drugiej połowie lipca w Filadelfii. Dlaczego?

Oficjalnie, utrzymuje, że nadal może wygrać nominację. Teoretycznie mógłby, jeżeli udałoby mu się przekonać superdelegatów do zmiany zdania i poparcia go w głosowaniu podczas konwencji. Superdelegaci to wybieralni politycy, prominentni członkowie partii z koneksjami, którzy – w przeciwieństwie do zaprzysięgłych delegatów – nie są zobowiązani głosować zgodnie z wynikami prawyborów w ich stanie. Mogą zatem zmienić zdanie, kiedy chcą. Problem polega na tym, że w momencie, gdy okrzyknięto Clinton zwyciężczynią prawyborów, miała ona o około 300 delegatów i ponad 500 superdelegatów więcej niż Sanders. Senator z Vermont musiałby przekonać do siebie około 400 superdelegatów, by uzyskać wymagane 2383 głosy. Na razie żaden nie wykazuje chęci zmiany zdania i głosowania na Sandersa.

Zdaniem ekspertów politycznych przedłużanie kampanii umacnia wpływy polityczne Sandersa. Senator z Vermont uważa się bowiem za lidera politycznego ruchu i chce, aby jego poglądy, np. te dotyczące większego nadzoru nad bankami, poprawy infrastruktury oraz darmowych studiów, znalazły się w oficjalnej doktrynie Partii Demokratycznej. To postulaty, które nadawały tempa jego kampanii, a trzeba przyznać, że kampania ta dokonała cudów. W ciągu stosunkowo krótkiego czasu z mało znanego członka Senatu stanął na czele wielkiego ruchu, o którego istnieniu wielu demokratów nie zdawało sobie sprawy. W ten sposób zaktywizował rzesze nowych wyborców. Stąd im dłużej będzie robić szum wokół siebie, tym większe szanse, że jego poglądy dotrą do coraz szerszych rzesz zwolenników partii i ogółu narodu. – Z tym programem będziemy walczyć o każdy kolejny głos i pojedziemy na Krajową Konwencję Demokratów w Filadelfii – zapowiedział w ubiegłym tygodniu.

Sanders chciałby też wprowadzić zmiany w sposobie, w jaki przeprowadzane są prawybory po stronie Partii Demokratycznej, w tym m.in. wycofać głosy superdelegatów, mimo że teraz zabiega o ich poparcie, oraz rozszerzyć tzw. otwarte głosowanie, czyli dopuścić do udziału w prawyborach demokratycznych elektorat spoza partii. To ukłon w stronę zwolenników jego ideologii, którzy – jak on – bardziej się kwalifikują po stronie wyborców niezależnych niż demokratów.

Partia Demokratyczna możne nawet zgodzić się na pewne ustępstwa w stosunku do Sandersa, bo zależeć jej będzie na przejęciu jego zwolenników. Wśród wyborców, którzy w tych prawyborach przylgnęli do senatora są np. ogromne liczby młodych ludzi. To elektorat bardzo ważny dla Clinton: im więcej młodych poprze kandydatkę demokratyczną przed listopadowymi wyborami, tym większe szanse na zdobycie Białego Domu.

Sanders zresztą już zrobił duży ukłon w stosunku do swojej rywalki, oznajmiając po ubiegłotygodniowym spotkaniu z prezydentem Barackiem Obamą, że będzie współpracował z Hillary Clinton w walce przeciwko Donaldowi Trumpowi. – Zrobię co w mojej mocy, aby Donald Trump nie został prezydentem Stanów Zjednoczonych, bo ten człowiek opiera swoją kampanię na bigoterii i dyskryminacji – powiedział Sanders.

Swoją kampanią i atakami na rywalkę w pewien sposób już pomógł Hillary Clinton przygotować się na starcie z Donaldem Trumpem, który nie należy do łatwych oponentów. Swoją obecnością w prawyborach natomiast pokazał demokratom, że nie można niczego brać za pewnik.

I wreszcie, kontynuując kampanię, Bernie Sanders tak naprawdę nie ma nic do stracenia. W tym roku kończy 75 lat, więc jest mało prawdopodobne, że w przyszłości zdecydowałby się na kolejną kampanię prezydencką. W Senacie ma raczej silną pozycję, a jest na tyle cennym nabytkiem dla demokratów, że walcząc o większość w tegorocznych wyborach nie będą się chcieli go pozbyć. Nie boi się, a nawet z przyjemnością słucha, krytyki ze strony liderów partii.

Aleksander Słabisz z Nowego Jorku

Wydawałoby się, że kiedy kraj okrzyknął Hillary Clinton zwyciężczynią prawyborów w Partii Demokratycznej, a sam prezydent, wiceprezydent i liderka demokratów w Izbie Reprezentantów oficjalnie udzielili jej poparcia, jej jedyny rywal automatycznie opuści ręce, zwinie swój sztab i uda się na zasłużony odpoczynek. Bo po co nadal prowadzić kampanię, jak i tak nie ma szans na wygraną?

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 800
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 799
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 797
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 796
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił