W poniedziałek rebelianci – głównie skrajni islamiści, ale niepowiązani z tzw. Państwem Islamskim – prowadzili najpoważniejsze od dawna ataki na wojska rządowe w okolicach Aleppo, metropolii w północno-zachodniej Syrii. I zestrzelili w okolicach miejscowości Tell Sultan w sąsiedniej prowincji Idlib rosyjski śmigłowiec, który leciał z Aleppo do bazy w okolicach Latakii nad Morzem Śródziemnym.
Był to helikopter transportowy Mi-8. Na jego pokładzie znajdowało się pięć osób, w tym dwóch oficerów. Wszyscy zginęli. Na portale społecznościowe trafiły zdjęcia rozbitej maszyny i filmy, na których widać, jak bezczeszczone są zwłoki Rosjan.
Rosyjski MON zapewniał, że Mi-8 wracał z akcji humanitarnej, miał dostarczyć pomoc dla mieszkańców Aleppo. Nie wszyscy w to uwierzyli, bo podobne śmigłowce brały w przeszłości udział w nalotach.

Rosjanie, od kiedy dziesięć miesięcy temu zaangażowali się militarnie po stronie dyktatora, nie doznali tak dotkliwej straty jak pod Tell Sultan. Po południu przeprowadzili serię nalotów odwetowych w okolicy.